Jutro kończy się kwiecień - plecień, więc postanowiłam napisać kilka zdań podsumowujących go. Jestem nawet zadowolona z ilości recenzji i przeczytanych książek ale zawsze mogło być lepiej. Większość czasu zajęło mi denerwowanie się z powodu egzaminu gimnazjalnego i cieszę się, że mam go już za sobą. Teraz pora czekać na wyniki. Mam nadzieję, że nie będzie jakoś źle. 

Ilość przeczytanych książek: 14
Zrecenzowane: 11
Lepiej niż w zeszłym miesiącu, gdzie liczby nie przekroczyły 10. Dodatkowo wzięłam udział w akcji "30 dni z książkami", która będzie trwała jeszcze jakiś czas w maju. Muszę trochę nadrobić umieszczanie postów na jej temat. Dodatkowo otrzymałam swoje pierwsze egzemplarze recenzenckie - czyżbym się rozwijała?

A teraz mały ranking [biorę pod uwagę tylko lektury, które zrecenzowałam].

Trójka zwycięzców:
1) Lauren Oliver "Delirium"
2) Santiago Posteguillo "Africanus. Syn konsula"
3) Alex Kava "Granice Szaleństwa"

Wyróżnienie otrzymują Kendare Blake "Anna we krwi", oraz David Gaider "Dragon Age. Utracony tron" za największe rozczarowanie. Po tych książkach spodziewałam się czegoś lepszego, ale cóż. Nie można mieć wszystkiego, prawda? :)



„Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa.
Mówili, że lekarstwo na miłość sprawi, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam.
Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie.


Dawniej wierzono, że miłość jest najważniejszą rzeczą pod słońcem.
W imię miłości ludzie byli w stanie zrobić wszystko, nawet zabić.
Potem wynaleziono lekarstwo na miłość.

Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?"

* * *


Informacje:

Tłumaczenie: Monika Bukowska
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: kwiecień 2012r
Ilość stron: 360


Na „Delirium” czekałam od dłuższego czasu, tak naprawdę byłam zafascynowana twórczością Lauren Oliver przez jej książkę „7 razy dziś”, która bardzo mi się spodobała. Na pewno spotkaliście się z wieloma pochlebnymi recenzjami „Delirium” i nie ma co się dziwić. Ta powieść jest naprawdę dobra.

„Miłość – najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija.”

Spotykamy się z rzeczywistością, która w wielu przypadkach wywoła szok. Miłość, a raczej amor deliria nervosa jest śmiertelną chorobą. Dlatego młodzież, która ma około 18 lat ‘szczepi’ się przeciwko takowej. Ludzie stają się wtedy bezbarwni, wszystkie emocje z nich uciekają. Portland wygląda jak miasto pełne żywych trupów. Zakazane są jakiekolwiek kontakty z płcią przeciwną, o godzinie 21 nieleczeni nie mogą przebywać poza domem. Porządkowi co jakiś czas przeczesują teren poszukując ludzi z objawami choroby.

„Słowo, które wydostało się z mojej krtani i zatańczyło na moich ustach, zanim byłam w stanie pomyśleć i je powstrzymać. Pytanie brzmiało: „spotkamy się jutro?”. A to słowo brzmiało: t a k.”

W tym świecie żyje dziewczyna imieniem Lena, która powoli zbliża się do osiemnastych urodzin i tym samym zabiegu. Jest nieświadoma kłamstw, które ją otaczają. Nie może się doczekać, aż zostanie ‘zaszczepiona’, odlicza do tego dni. Jej rodzina została naznaczona piętnem deliri od kiedy jej matka popełniła samobójstwo z powodu miłości. Dlatego Lena chce pozbyć się możliwości skończenia jak ona wkraczając w świat dorosłości. Podczas jej ewaluacji – to egzamin, dzięki któremu dobiorą jej partnera do końca życia – spotyka chłopaka, który odmieni jej życie i światopogląd. Co się stanie jeśli biedna Lena ‘zachoruje’? Czy ich miłość przetrwa w tak okrutnej rzeczywistości? Tę parę czeka wiele przygód i wiele godzin spędzonych sam na sam. A wszystko pod groźbą śmierci.

„Wiesz, że nie możesz być szczęśliwa, jeżeli czasem nie bywasz nieszczęśliwa, prawda?”

Bohaterowie książki są rzeczywiści. Ich zachowania są naturalne. Lena, która z początku czuje strach przed wszystkim. Niepewność jej przyjaciółki Hany podczas rozmowy o nielegalnym koncercie [muzyka również jest zabroniona]. I Alex spowity mgłą tajemnicy. Polubiłam tę trójkę, to naprawdę zgrana grupa, która może przezwyciężyć wiele niedogodności losu. Obserwujemy przy nich gamę uczuć. Przechodzą przez dobre i złe czasy.

Fabuła jest na pewno oryginalna. Lauren Oliver wykreowała swój świat w naprawdę dobry sposób. Polityka, objawy amor delirii nervosy są świetnie opisane. Dialogi rzeczywiste. Brak tu kwiecistych zawiłych wypowiedzi od których z czasem głowa pęka.  Wszystko łatwo i przyjemnie się czyta. Można pozwolić sobie na lekki spacerek po fabule „Delirium”. Lektura zajęła mi dwa przemiłe wieczory i nie mogłam się od niej oderwać. Dodatkowo przed każdym rozdziałem możemy znaleźć wycinki z Księgi Szczęścia Zdrowia i Zadowolenia - to taki podręcznik opisujący zasady życia. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że zakończenie jest przewidywalne i z tego powodu nie mogłam dać najwyższej oceny.

Polecam tę książkę. Wywołuje ona wiele emocji u czytelnika, od tych pozytywnych do negatywnych takich jak złość z powodu braku rodzinnych zażyłości i okrutnego prawa panującego tam. Jeśli ktoś jeszcze nie miał styczności z twórczością Lauren Oliver to zapraszam do nadrobienia zaległości.

Ocena: 9/10
„Miłość – zabije cię i jednocześnie ocali.”
"Africanus. Syn konsula to porywająca historia o jednym z największych wodzów w dziejach świata. Młody oficer legionów szybko osiąga godność trybuna. Jego odwaga i inteligencja wzbudzają podziw przyjaciół, uwielbienie kobiet i zawiść konkurentów. Africanus przeżywa swoje pierwsze bitwy i miłości. Spotyka również kobietę, z którą los połączy go trwałym, namiętnym uczuciem. Bolesne klęski wojsk rzymskich i śmierć ojca, który ginie w obronie ojczyzny, sprawiają, że wojna nabiera dla niego osobistego wymiaru.

Przed oczami czytelnika rozpościerają się pola bitwy nad Trebią i pod Kannami, oblężenie Saguntu i Nowej Kartaginy. Africanus. Syn konsula to nie tylko panoramiczna opowieść o militarnych przewagach i zmaganiach żołnierskich, ale także uczta dla miłośników obyczajowych i kulturowych detali codziennego życia w Rzymie. Jesteśmy świadkami obrzędów pogrzebowych i ślubnych, walk gladiatorów, popisów poetyckich i słynnych rzymskich uczt. Poznajemy świat patrycjuszowskich pałaców, rzeźbiarzy i poetów, a także rzymskich legionów i domów publicznych.

 Chwała i wielkość centrum starożytnego świata do dziś przemawia do nas, uwieczniona przez artystów. Czy jednak Rzym zawsze był wielki? Pod koniec III stulecia p.n.e. wydawało się, że jeden człowiek może doprowadzić do jego upadku. Hannibal ante portas! Jeżeli zrealizowałby swój plan, o Rzymie wspominano by zaledwie w krótkich zdaniach jako o kwitnącym mieście, które ostatecznie pozostało zamknięte w obrębie swych murów i uległo przewadze Kartaginy. Na drodze najgenialniejszego stratega wszech czasów stanął jednak godny przeciwnik – Africanus."

* * *
Informacje:
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska
Tytuł oryginału: Africanus: el hijo del cónsul
Seria/cykl wydawniczy: Scypion Afrykański tom 1
Wydawnictwo: Esprit
Data wydania: maj 2011 (data przybliżona)
Ilość stron: 428

Spotkałam się z wieloma pochlebnymi recenzjami książki „Africanus. Syn konsula” dlatego byłam zachwycona, mogąc  ją przeczytać. Z początku czułam lekką obawę, ponieważ lektury o tematyce historycznej kojarzą mi się z trudną do przebrnięcia fabułą i dość skomplikowanym słownictwem. Santiago Posteguillo pozytywnie zaskoczył mnie swoim stylem pisania.

"Aby przeczytać dobre dzieło, mawiał, nie potrzeba nic więcej, jak tylko czasu, no i żeby było porządnie napisane."

Książka rozpoczyna cykl o Scypionie Afrykańskim. Akcja toczy się w III wieku  p.n.e. Od tamtej pory zapoznajemy się z dziejami Rzymu. Zazwyczaj trzymam się z daleka od podręczników do historii dlatego miło było cofnąć się do tamtych czasów i nadrobić swoje zaległości w informacjach o starożytności. Książka ukazuje nam wzloty i upadki znanego wszystkim potężnego imperium, które podnosi się na naszych oczach. Poznajemy głównego bohatera książki. To nie jest jakaś zwykła postać, którą się lubi, bądź nie. To naprawdę dobrze skonstruowany bohater, który dorasta na naszych oczach i podejmuje decyzje, których normalny człowiek nigdy by nie podjął, ale o nim później.

Lektura zachwyca mnogością wątków, które są bardzo dobrze przedstawione. Cała oprawa pozwala wczuć się w życie panujące w starożytnym Rzymie. Podoba mi się sposób w jaki autor zaprezentował rzeczywistość rzymian. A informacje na temat kultury i polityki dodają tylko smaczku i nie pozwalają oderwać się od książki. Język, którego używa Santiago Posteguillo jest prosty, całość czyta się z łatwością. Dodatkowo możemy znaleźć słowniczek, który tłumaczy nam wiele zwrotów i słówek. „Dramatis personae” zapoznaje nas z bohaterami, dzięki czemu omijamy z zadowoleniem na twarzy orientowanie się kto jest kim. To naprawdę zaleta książek historycznych.

"Są trzy powody [...] dla których ludzie się lubią i zawierają przyjaźnie: dla korzyści, z powodu pociągu fizycznego oraz z sympatii, przez co należy rozumieć sympatię duchową. Sympatia ta jest początkiem przyjaźni, niż samą przyjaźnią."

Warto zauważyć, że największym plusem jest dwójka bohaterów książki. Inteligentni mężczyźni – Scypion i Hannibal. Nie można oprzeć się wrażeniu, że łączą ich jakieś cechy charakteru, mimo, że są całkowicie od siebie różni. „Africanus. Syn konsula” pozwala nam zapoznać się z ich dzieciństwem. Niestety los chciał, że w bitwie zostali postawieni po przeciwnych stronach pola.
Książka wywołuje wiele niesamowitych emocji. Od pozytywnych do negatywnych. Łączymy się z fabułą w sposób specyficzny, dzięki czemu mamy wrażenie, że stoimy obok bohaterów i uczestniczymy we wszelakich bitwach. Wyobraźnia szaleje podczas czytania.
Niestety przeraziło mnie trochę zakończenie autora. Urwał historię w takim momencie, że nie sposób nie czekać na kolejną część, którą na pewno przeczytam i nie mogę się doczekać, aż znajdzie się na mojej półce.

Ocena: 8/10


Za możliwość poznania starożytnego Rzymu dziękuję wydawnictwu Espirit.





Postanowiłam w końcu nadrobić zaległości jeśli chodzi o akcję "30 dni z książkami" dlatego też przedstawię Wam dzisiaj więcej lektur niż zazwyczaj. Ale najpierw chciałabym zaprosić Was na moją stronę na facebooku. 
Oto link:
https://www.facebook.com/recenzjeBezimiennej

Będę starała się codziennie umieszczać aktualizacje dotyczące mojego bloga :) 

Dzień 11
"Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem"

Pierwsze co wpada mi do głowy to "Ania z Zielonego Wzgórza". Książkę otrzymałam z powodu jakiejś uroczystości w szkole podstawowej. Nie pamiętam, czy była to jakaś nagroda, czy coś innego. W każdym razie od tamtej pory zaczęłam więcej czasu spędzać w bibliotece, niż na podwórku razem z moimi rówieśnikami.

Dzień 12
"Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas." 

Ponownie mogę podać tytuł "Groteski" autorki Natsuo Kirino. W trakcie czytania musiałam przerwać lekturę na kilka dni. Potrzebowałam czasu by przetrawić natłok tak okropnych informacji dotyczących życia innych ludzi. Po prostu nie spodziewałam się, że coś takiego jest możliwe. Żyłam w słodkiej nieświadomości.

Dzień 13
"Najukochańsza książka z dzieciństwa"

Moją ukochaną książką był zbiór twórczości Juliana Tuwima. Do dzisiaj pamięta większość wierszyków. :)

Dzień 14
"Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej"

Z odpowiedzią na to miałam wiele problemów. Zadawałam sobie pytanie co chciałabym przerabiać na lekcjach z nauczycielami i nadal nic nie wpadło mi do głowy. W końcu jednak zadecydowałam, że powinna to być lektura, którą już omawiałam w gimnazjum. To "My, dzieci z dworca ZOO", mogłabym opowiadać i słuchać o tej książce niezliczoną ilość razy i chyba nigdy by mi się to nie znudziło.

Dzień 15
"Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach"

Przez dłuższy czas nie miałam takowej książki. Ostatnio jednak miałam okazję przeczytać "Africanusa. Syna konsula", której recenzja ukaże się jutro. Dzięki niej zaciekawił mnie starożytny Rzym i kultura panująca tam przed wiekami. Może niedokładnie o to chodziło, jednak tylko ten tytuł wpada mi do głowy.



"Antologia „Maski” to drugi tom wydawanego przez portal The Cold Desire zbioru opowiadań „yaoi”. Tematyka tekstów jest szeroka – od historii alternatywnej i fantastyki po thriller.

Tym razem antologia zawiera mniej liczne, lecz za to dłuższe teksty - podobnie jak poprzednio
 napisane przez młodych twórców, chcących podzielić się z Czytelnikami swoimi wizjami świata – świata, w którym każdy nosi „maskę”, a niektórzy nawet po kilka. „Maski” te przywdziewane są przez ludzi z rozmaitych powodów: czasami, by móc udawać kogoś, kim się nie jest… niekiedy, by nie ujawniać swoich prawdziwych uczuć… a czasem też, aby ukryć swoje nieakceptowane potrzeby czy zachowania. Drogi Czytelniku… ...czy odważysz się odsłonić którąś z „masek”?"

Informacje:
AUTORZY: Anna "An-Nah" Łagan, Irmina Iwanowna, Ren Yoru, Fu-chan
Data wydania: grudzień, 2011
Wydawnictwo: The Cold Desire
Liczba stron: 181


Antologia pod tytułem „Maski” składa się z czterech historii ‘świeżych’ pisarzy, którzy próbują swoich sił. I bardzo dobrze, że to robią, ponieważ każda opowieść jest sposobem na miłe spędzenie wolnego czasu. Książka wciąga i po chwili nie można się od niej oderwać. Czytelnik chcę się dowiedzieć co dalej, jak potoczą się losy bohaterów.

Autorka Anna „An-Nah” Łagan zapoznaje nas z mieszanką wielu kultur. Poznajemy ciekawostki dotyczące Japonii, Indii i Europy. Na początku zostajemy wrzuceni w natłok informacji i potrzeba chwilki by się przystosować, ale warto. Esteban, jest głównym bohaterem tej części książki – „Anatomii obcości”. Gdy podczas misji poznaje Onimure Shinsuke jego życie przewraca się do góry nogami. Ratuje mężczyznę, a następnie z biegiem czasu otrzymuje od niego nową pracę. Dzieli ich granica kultur, problemy z nawiązaniem kontaktu, przez brak znajomości tych samych języków. Mimo tego Esteban darzy Onimure pozytywnym uczuciem, które może przerodzić się w coś więcej. 

Kolejną historią i tym samym moją ulubioną jest „Koniec maja” – Irminy Iwanownej. Fantasy i troszkę thrilleru – cudo. Poznajemy Patryka, który od dłuższego czasu miewa tajemnicze sny, w których widzi twarz nieznanego mu mężczyzny. Od początku towarzyszą nam specyficzne uczucia dotyczące aury jaka w nas uderza podczas czytania. Wszystko przedstawione jest w sympatyczny sposób, a  zakończenie jest naprawdę zaskakujące.

Ukradkiem przejdę do kolejnej opowiastki typu science-fiction. Nie przepadam za tym gatunkiem, dlatego pozwolę pobieżnie przejść po temacie. Zostajemy wprowadzenie do rzeczywistości po wybuchu III wojny światowej. Idealnie przedstawiona polityka, pozwala wczuć się w fabułę. Ostatnią częścią antologii „Maski” jest „Niosący światło”. Mogę zapewnić, że ostatnie nie oznacza najgorsze. Bohaterowie stworzeni przez Fu-chan są niesamowici. Fabuła opierająca się na fantasy również niczego sobie. Czyta się z zapartym tchem, a każda strona coraz bardziej zagłębia nas w ten nierealny świat.

Książkę czyta się łatwo i przyjemnie, lektura zajęła mi jeden wieczór i cieszę się, że miałam okazje zapoznania się z nią. Miło czasem spotkać się z twórczością młodych pisarzy i ich wspierać.
W każdym razie polecam „Maski”, ponieważ każdy możne znaleźć w niej coś dla siebie. Oczywiście jeśli nie przeszkadzają mu związki męsko-męskie, na których ta antologia się opiera. Niestety nie mogę dać książce najwyższej oceny. Wciąga, ale nie aż tak bardzo jak powinna. Sympatycznie jest z nią spędzić te kilka godzin, ale z czasem lektura znika z głowy.

Ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z antologią dziękuję wydawnictwu The Cold Desire
Strona wydawnictwa




"Kiedy matka młodego Marica, ukochana Królowa Rebeliantka, zostaje zdradzona i zamordowana przez niewiernych szlachciców, ten musi poprowadzić armię i podjąć próbę uwolnienia królestwa spod jarzma obcego tyrana. Władzę dzierżą najokrutniejsi, a udręczony lud pragnie sprawiedliwości.

Książę bez królestwa, oszukany i zdradzony, staje w szeregach rebelii. Jego sojusznikiem jest młody banita Loghain oraz Rowan - piękna wojowniczka, przyrzeczona mu od urodzenia na żonę.

 Otoczony przez zdrajców i szpiegów Maric musi nie tylko przeżyć, ale wypełnić swoje przeznaczenie: uwolnić Ferelden i przywrócić swój ród na utracony tron."

Informacje:
Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska
Tytuł oryginału: Dragon Age: The Stolen Throne
Seria/cykl wydawniczy: Dragon Age tom 1
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: październik 2009
Liczba stron: 469


„Dragon Age. Utracony tron” to prequel znanej gry „Dragon Age. Początek”. Pozwala nam zapoznać się z historią, która odbyła się przed jej fabułą. Możemy być świadkami wydarzeń, które zaważyły na przyszłości Fereldenu – jednym z krajów przedstawianego nam świata.

Książka nie wyjaśnia nam praktycznie nic. Od razu zostajemy wciągnięci w niebezpieczne krainy, gdzie toczy się walka między rebelią, a orlesianami o przywrócenie tronu prawowitemu władcy. Nie mamy pojęcia jak zwie się stolica kraju, czym charakteryzują się krasnoludy, elfy. Jakie religie panują w królestwie i kto jest kim. To wielki minus dla każdego czytelnika, który nie miał okazji zapoznać się z grą. Pierwszą postacią, którą poznajemy jest młody chłopak imieniem Maric. Ucieka przed wrogami ogarnięty smutkiem z powodu straty matki Królowej Rebeliantów i tym samym Fereldenu. Spragniony odpoczynku wpada na Loghaina, mężczyzna prowadzi go do ukrytego obozu. Niestety po krótkim czasie zostają zmuszeni go opuścić. Zagubiony książę wraz z towarzyszem ukrywa się pośród najniebezpieczniejszych lasów. Gdy niechcący wpadają na Rowan – przyjaciółkę Marica – zostają doprowadzeni do armii, którą prawowity władca musi poprowadzić. Tylko czy da radę?

„Bo przecież w baśniach wszystko kończyło się dobrze. Bohater wychodził z labiryntu, a potem żył długo i szczęśliwie ze swoją ukochaną. Po trudnościach, zawirowaniach losu zawsze występuje radosne zakończenie”

Ale czy tym razem spotkamy się z ‘happy endem’. Musicie sami się przekonać.

Bohaterowie są barwni, każdy z nich ma wyraźne ukazany charakter. Da się ich polubić, ale nic poza tym. To nie są postacie, które na długo zapadają w głowie. Jedną z tych najważniejszych nie jest tak naprawdę Maric, ponieważ pod względem charakteru to Loghain jest warty uwagi. Dla tych, którzy nie mieli styczności z komputerową wersją to chciałabym zauważyć, że mężczyzna zdradził króla. Nie przysłał posiłków i zostawił władcę tronu na pastwę losu, przy okazji postarał się by podkraść mu koronę. A prequel przedstawia go jako prawdziwego przyjaciela Marica. Historia tej dwójki jest bardzo ciekawa.

Książka nie daje nam odpocząć od akcji. Co chwila coś się dzieje. Opisy walki, czy otoczenia są niestety zbyt ubogie, ale wyobraźnia czytelnika zastępuje to wszystko. Spotykamy się również z wątkiem miłosnym, jest ciągnięty przez całą książkę, tylko niezbyt często wspominany. Zdrady, nieodwzajemniona miłość i kłamstwa. Mieszanka wybuchowa, która trzyma w napięciu.

Jak zdążyliście zauważyć „Dragon Age. Utracony tron” to lektura typu fantasy wypełniona nierealnymi stworzeniami. Autor przedstawia nam całkowicie inny świat, do którego szybko można się przystosować . Książka wciąga, ale nie jakoś wyjątkowo dobrze. Można się od niej oderwać.
Polecam ją fanom tego typu historii, a przede wszystkim graczy „Dragon Age”. Reszta może sobie odpuścić, ponieważ posiada mimo wszystko wiele minusów spowodowanych niedoświadczeniem Davida Gaider’a – w końcu to jego pierwsza powieść. 
„Dragon Age. Utracony tron” to pozycja pisana bez serca mająca na celu rozszerzenie popularności gry, a przynajmniej takie mam wrażenie. Mimo wszystko sięgnę po kolejne części. Nie lubię zostawiać niezakończonych serii.

Ocena: 6/10 


* * *
Jak możecie zauważyć rozciągnęłam trochę skalę oceniania. Spowodowane jest to moimi sprzecznymi uczuciami. Niektóre książki posiadały taką samą ocenę, a były na innym poziomie. A teraz, gdy maksymalna liczna punktów wynosi 10 będzie mi łatwiej wyzbyć się wyrzutów sumienia. : )
W najbliższym czasie recenzja:
Antologia "Maski"
Santiago Posteguillo "Africanus. Syn konsula"

Nadszedł 10 dzień z akcją "30 dni z książkami" mam lekkie opóźnienie. Trudno, ostatnio wisi nade mną chmura zadań do wykonania, a brak czasu bardzo mi doskwiera. Tak, więc dzisiejszą lekturą ma być co jedna z moich pierwszych papierowych cudeniek. Od razu wpadają mi do głowy baśnie braci Grimm. Kocham je, od najmłodszych lat byłam zaczytana w tego typu historiach, przez co wyczekuję księcia na białym rumaku. Ale to dobrze, cieszę się, że miałam styczność z twórczością braci Grimm. Nauczyli mnie wielu ważnych rzeczy :)

23.04 - to Światowy Dzień Książki. Nie jest to dla mnie jakieś niesamowite wydarzenie. W końcu nie ma dnia, w którym nie przeczytałabym chociaż kilku stron. Jednak z tej okazji postanowiłam wpaść to księgarni i z uśmiechem na ustach wyszłam z egzemplarzem "Delirium" autorki Lauren Olivier. 
Musiałam mieć jakiś pretekst do książkowych zakupów :)
Nadeszła pora na książkę, którą czytałam wielokrotnie. Tak naprawdę to bardzo mało jest takich pozycji, wolę poznawać nowe lektury niż ciągle wtapiać się w tę samą. Jednak jest taka cegiełka, która chyba z dziesięć razy znalazła się w moich łapach. Moim rekordem jest przeczytanie jej w 4 godzinki z przerwami. Prosty język, wartka akcja i niesamowici bohaterowie zostawiają ślad po skończonej książce. O czym mowa? "Harry Potter i Insygnia Śmierci".
Dla mnie cała historia znaczy bardzo dużo. To moje dziecięce marzenia zamknięte w tych siedmiu księgach. Młodzi czarodzieje nauczyli nas niepozornie dużo. Cykl jest jednym z moich ulubionych i wiem, że sięgnę jeszcze po niego. I to na pewno nie raz. :)





To już 8 dzień akcji "30 dni z książkami". Teraz przyszła pora na książkę, która jest mało znana, a powinnam być bestsellerem. Ponownie do głowy wpada mi "Groteska" autorki Natsuo Kirino, która otrzymała już tytuł "Książki, która mnie zaskoczyła". Jej ogólny opis znajdziecie tutaj. :)
Jeszcze raz polecam tę pozycję czytelnikom, którzy nie boją się wyzwań i szarej, okrutnej rzeczywistości.



* * *



 A teraz nadszedł na drugi stos w tym miesiącu. Miałam kolejny napad szału książkowego i przeszłam się po bibliotekach. Do tego nie mogłam się oprzeć różnym przeceną w księgarniach. No wiecie o co mi chodzi. Widzicie książkę i musicie ją kupić, to silniejsze ode mnie! ; ) Taki nałóg, którego nie da się pokonać.



Tradycyjnie wymienię tytuły od dołu :)
1. L. J. Smith "Tajemny Krąg. Inicjacja. Zakładniczka." 
2. L. J. Smith "Tajemny Krąg. Czas buntu. Moc" - dwie w cenie jednej. Nie mogłam się opamiętać i wpakowałam je do swojego koszyka. 
3. Stephen King "Dolores Claiborne" - wyłowiona z biblioteki.
4. Alex Kava "W ułamku sekundy" - przeczytałam czwartą część, teraz biorę się za drugą. Nie ma to jak trzymanie się kolejności...
5.Eric Emanuel Schmitt "Marzycielka z Ostendy"- chciałam bardziej przybliżyć sobie twórczość tego autora.
6. Bram Stoker "Dracula" - klasyk, którego nie miałam jeszcze szansy przeczytać.
7. Barbara Ciwoniuk "Rokko" 
8. Hanna Kowalewska "Letnia akademia uczuć 2" - skoro kupiłam pierwszą część to druga też musiała znaleźć się na mojej półce.

To wszystko na dziś. Przy okazji zapowiadam recenzję "Dragon Age. Utracony tron", która pojawi się w najbliższym czasie :)

Cas Lowood odziedziczył po ojcu niezwykły zawód: zabija umarłych.

Ojciec chłopaka został w makabryczny sposób zamordowany przez ducha, którego sam miał uśmiercić. Teraz, uzbrojony w sztylet athame, Cas podróżuje po całym kraju ze swoją matką-czarownicą i potrafiącym wyczuć obecność zjaw kotem. Razem śledzą wątki lokalnych legend, próbując wyplenić co bardziej niebezpieczne upiory ze świata. Gdy przybywają do kolejnego miasta w poszukiwaniu ducha nazywanego przez mieszkańców Anną we Krwi, Cas nie spodziewa się niczego odbiegającego od normy: chce zjawę wyśledzić, zdybać, zabić. Zamiast tego spotyka obłożoną klątwą dziewczynę, istotę z jaką nigdy przedtem się jeszcze nie mierzył.




To już 7 dzień z akcją "30 dni z książkami". Teraz nadeszła pora na książkę, przez którą trudno przebrnąć. Pierwsze co mi wpada do głowy to "Marzenia i koszmary" Stephena Kinga. Książka w ogóle mnie nie wciągnęła, jedno z najsłabszych dzieł tego autora. Przebrnęłam do końca, ale najprawdopodobniej nie będę do niej wracała. 
Tak naprawdę twórczość Kinga ogólnie jest trudna, ciężka. Trzeba się dokładnie wczuć w słowa narratora. Częste gry słowne Mistrza Grozy stawiają nas w dziwnej sytuacji i zadajemy sobie pytanie - Czy to przypadkiem nie jest literówka? 
Cóż, nie. Za trzecim, czy czwartym razem gdy słowo powtarza się z tym samym błędem wiemy, że to tylko dziwny pomysł pisarza. 
Właśnie dlatego lubię Stephena Kinga. Za tę jego ekscentryczność, całkowicie niepowtarzalny styl. Jak dla mnie to jeden z najlepszych pisarzy.
Jest to opowieść o podróży, jaką tytułowa Suka musiała odbyć, aby uciec przed demonami dzieciństwa i móc normalnie żyć. Raniona przez najbliższych jako dziecko, w dorosłym życiu eksperymentuje z bólem. Paradoksalnie, właśnie dzięki praktykom BDSM, udaje się jej odczarować przeszłość. Suka uprawia sadomasochistyczny seks dobrowolnie, wszystko odbywa się nie tylko za jej zgodą, lecz na wyraźną prośbę. Ona nie jest w żadnej mierze ofiarą - jest dobrowolną uczestniczką mistycznej podróży do dna duszy, do granic człowieczeństwa.
Suka to także szczery obraz współczesnego społeczeństwa polskiego. Drastyczne sceny sado-maso ze Slajdów z namiętnika stają się przewrotną przeciwwagą dla krytyki rzeczywistości. Autorka w swych opowieściach rozprawia się z zaściankowym, sfrustrowanym i nieszczęśliwym społeczeństwem, konserwatywnymi elitami politycznymi oraz próbującym za wszelką cenę utrzymać obłudne status quo Kościołem. W pierwszej chwili przeważnie przeraża uświadomienie sobie takich preferencji. Nasze umysły, zdominowane pojęciami „wypada” i „nie wypada”, niechętnie przyznają się, że oto właśnie sprawia nam przyjemność odczuwanie bólu. A jeśli jeszcze ów ból łączy się z osiągnięciem satysfakcji seksualnej… na początku można się odrobinę wystraszyć. Z własnego doświadczenia wiem, że lepszym wyjściem jest przyznanie się przed samą sobą niż wypieranie tego ze świadomości. Uważam, że masochistyczna natura prędzej czy później upomni się o swoje. Jej nie oszukasz.




Dzisiaj nadrobię zaległości, czyli "30 dni z książkami" dzień 5 i 6. Niestety mam smutną wiadomość. Jeśli chodzi o ulubioną książkę z gatunku non-fiction to takowej nie posiadam. Nie jestem zaczytana w literaturze tego typu. Jeśli macie jakieś ciekawe pozycje, które powinnam przeczytać to proszę o propozycje :)

Dzień 6: Książka, przy której płaczesz.

Nie wiem, czy jest lektura, przy której NIE płakałam. Przy większości tytułów łezka zakręciła się w moim oku. "Harry Potter"; "Kamienie na szaniec". Nieważne, czy to obowiązkowa książka, do której zostałam zmuszona, czy taka którą wybrałam sobie bo po prostu chciałam.
Jednak pozycją, która otrzymuje nagrodę największego wyciskacza łez to "O psie, który jeździł koleją". Odrywałam się od książki z zaczerwienionymi oczami i pociągająca nosem. Już od dłuższego czasu nie sięgałam po historię z tym niesamowitym zwierzakiem, może trzeba to nadrobić.
Dawno nie umieszczałam zdjęć jakiegokolwiek stosiku. Najprawdopodobniej to z powodu zgubienia ładowarki do aparatu cyfrowego, który i tak ledwo zipie. Nareszcie jednak zebrałam się za wysprzątanie szafki, a tak ukazała się moim oczom ta mała zguba.

Chciałam się z Wami podzielić również małą nowinką. Dzisiaj kończę 16 lat, to nie dużo i nie mało. Coś tam się już w życiu przeżyło, ale tak naprawdę jeszcze wszystko przede mną. A może raczej, jeszcze dużo książek przede mną? O tak, mam nadzieję, że biblioteczka będzie się powiększała. Chyba powinnam przejść do sedna? Chyba najwyższa pora :)

Zacznę od dołu:
1. Matthieu Ricard "W obronie szczęścia" - książkę pożyczyłam od wujka, wydaje się być dość ciekawą lekturą. Póki co trochę sobie jeszcze poczeka.
2. Sarah Jio "Marcowe fiołki" - wpadło mi w łapki kieszonkowe wydanie i jakiś cudem znalazła się w koszyku.
3. Stephen King, Peter Straub "Czarny dom" - tak jak już wcześniej wspominałam.
4. David Gaider "Dragon Age. Utracony tron" - wielbię pierwowzór, czyli w tym przypadku grę. To właśnie dlatego nie mogłam zostawić jej samej na półce w Empiku.
5. Beth Revis "W otchłani" - nie myślałam, że zakupię tę książkę. Jakoś tak wyszło. 
6. Kendare Blake "Anna we krwi" - od dłuższego czasu poluję na tę pozycję. 
7. Antologia "2012" - prezent od Empiku z okazji zostawienia u nich ponad 40 złotych. Akcja będzie trwała o ile się nie mylę przez najbliższy miesiąc.
8. J.R. Ward "Wieczna miłość" - kolejna część historii o Bractwie Czarnego Sztyletu. Prezencik od przyjaciółki, za który dziękuję :)
9. Good Girl "Suka. Z pamiętnika Masochistki" - kolejny prezent od przyjaciółki, za który bardzo dziękuję.
10. Hanna Kowalewska "Letnia Akademia Uczuć. Anna i wodorosty" - już kiedyś czytałam i pamiętam, że mi się podobała. W końcu postanowiłam postawić ją na swojej półce. 

Dodatkowo są dwie książki w wersji elektronicznej.
11. J.M.R "Dwie strony medalu" - jestem w trakcie czytania i póki co bardzo mi się podoba.
12. Gerard Tomczyk "Złota czara. Bramy słońca" - nie mogę się za nią zabrać. Bardzo zniechęciła mnie recenzja, ale niestety nie pamiętam już czyja. 

Kolejny dzień z akcją "30 dni z książkami". Teraz nadszedł czas na lekturę, która przypomina mi o domu. Tak, więc przedstawiam wam znaną każdemu powieść pełną przygód - "Hobbit, czyli tam i z powrotem". Może wydawać się dziwne, ponieważ Bilbo trzyma się z dala od swojej cieplutkiej norki i z grupą krasnoludów stawia czoło wielu niebezpieczeństwom, jednak myśląc o Hobbicie od razu wpada mi do głowy słowo "dom".






Dzisiaj nadszedł czas na książkę, która mnie zaskoczyła. Dużo myślałam nad takową. W końcu wybrałam "Groteskę" japońskiej autorki Natsuo Kirino. Ta powieść oszołomiła mnie, czytając ją byłam przerażona i zafascynowana. Nie mogłam oderwać się od historii bohaterów. Ta książka, nie jest kolejną kolorową powiastką o fantastycznym życiu, w którym wszystko się udaje. Przedstawia raczej ciężką walkę o przetrwanie. Znajdziemy w niej również wątek kryminalny.

Krótka informacja na temat fabuły:
W Tokio giną dwie kobiety. Yuriko przez całe dorosłe życie pracowała jako prostytutka. Zaczęła jeszcze w czasach szkolnych, kiedy oszałamiającą urodą mogła pokryć braki w edukacji i przykuć uwagę starszych od siebie mężczyzn. Kazue, zatrudniona w czołowej japońskiej firmie, zdążyła wkroczyć na ścieżkę kariery zawodowej, ale nie cieszyła się sympatią kolegów z pracy i czuła się wyobcowana. Postanowiła więc wyjść nocą na ulicę w nadziei, że tam zostanie zauważona. Dwadzieścia lat wcześniej obie uczęszczały to tej samej elitarnej żeńskiej szkoły średniej, a ich przyszłość malowała się w jasnych barwach, jednak obie spotkała brutalna i niepotrzebna śmierć. Jak i dlaczego doszło do tej tragedii?

W każdym razie polecam "Groteskę" raczej starszym czytelnikom. To nieocenzurowana i przerażająca powieść, która zostawiła piętno w moim umyśle. Czytając ją czułam współczucie, a tym samym obrzydzenie do bohaterów. I to właśnie było dziwne. Nigdy nie miałam styczności z książką, w której postacie wywoływałyby tak sprzeczne uczucia.

Dlaczego mnie zaskoczyła?
Wcześniejszą powieść tej autorki, którą czytałam był "Prawdziwy świat", ale to raczej średniej jakości książka. Nie wywołała u mnie tak wielu emocji jak w przypadku "Groteski". Zaczęłam ją czytać ze sceptycznym podejściem, ale już po kilku stronach wiedziałam, że to będzie coś innego. Lepszego.
Dodatkowo kultura japońska jest dla mnie, czymś interesującym. Można powiedzieć, że marzę o wyjeździe do Kraju Kwitnącej Wiśni. Przedstawienie tak negatywnej strony  Japonii mną wstrząsnęło.




Dzisiaj przedstawię książkę, którą lubię najmniej. To jeden z najtrudniejszych wyborów jakie mnie spotkają w przeciągu tych 30 dni. W końcu każda historia, którą przedstawiają nam autorzy coś tam znaczy. Po dłuższym czasie wybrałam, aż cztery pozycje. Są to książki młodzieżowe, które w ogóle nie przypadły mi do gustu.

1. Antologia "Krwawe powroty" - opowiada praktycznie o... niczym. Zbiór opowieści o dziwacznej tematyce. Jest to bowiem powiązanie urodzin i wampirów. Po raz kolejny przedstawiane są nam różne wersje krwiopijców. Nic nowego, nic ciekawego. Książka tak mnie nudziła, że w pewnym momencie miałam ochotę odłożyć ją na bok. W każdym razie nie polecam. Każdy spokojnie może sobie darować zapoznanie się z "Krwawymi powrotami".

2. Mari Mancusi "Chłopcy, którzy gryzą" - znowu wampiry, znowu beznadziejnie wykreowani główni bohaterzy. Przeczytałam ją w języku angielskim i szczęka opadła mi z zaskoczenia. Jak ktoś mógł wpaść na pomysł tak beznadziejnej historii?

3.Reger Rob "Emily. Tajna księga dziwów" i "Emily the Strange.Dziwna Emily" - zawierała tak naprawdę tylko obrazki i kilka nabazgranych na marginesie słów. Żałuję, że zdecydowałam się na jej zakup przez internet. To był wielki błąd.

I w sumie to koniec tej złowieszczej listy. Odradzam zabierania się za te lektury. Nie wnoszą nic do życia i szkoda na nie czasu.

Przy okazji ogłoszę jakich recenzji możecie spodziewać się w najbliższym czasie.
1. Stephen King i Peter Straub - Czarny Dom. Jestem w trakcie czytania i póki co wydaje mi się, że książka będzie naprawdę dobra.
2.J.M.R. Michalski - Dwie strony medalu.
3. Gerard Tomczyk - Złota czara - bramy słońca. Czekają już na mnie bardzo długi czas i mam nadzieje, że w końcu się za nią zabiorę.
4.David Gaider - Dragon Age. Utracony tron. Nie mogę się doczekać, aż złapię książkę w swoje łapki.
5.Matthieu Ricard - W obronie szczęścia.

I to wszystko na dzisiaj :)




Ostatnio głośno jest na temat akcji "30 dni z książkami" nie omieszkałam zainteresować się nią i oto zamierzam wziąć w niej udział. Dla zainteresowanych podaję niżej spis informacji co do każdego dnia i zapraszam do zabawy :) 

Już dzisiaj przedstawiam Wam Moją ulubioną książkę. Napisał ją Stephen Chbosky to oczywiście "Charlie", niektórym znany jako "The perks of being wallflower". Może nie jest to lektura wysokich lotów, ale jak dla mnie zawiera wszystko co powinna w sobie mieć powieść o problematyce młodzieżowej. Pokochałam głównego bohatera, a jakaś jego cząstka zapadła w moim sercu. Każda lektura coś dla mnie znaczy, ale ta więcej niż inne. W każdym razie opinie na jej temat możecie znaleźć tutaj.
Jest pisana w formie listów, dlatego miałam wrażenie, że Charlie naprawdę istnieje i wybrał właśnie mnie by podzielić się spostrzeżeniami i własnymi problemami.
Wam też, aż tak trudno jest wybrać ulubioną książkę? Naprawdę długo zastanawiałam się nad wyborem. W końcu wszystko co przeczytam zapada mi w pamięć. Utożsamiałam się z głównym bohaterem i może właśnie to mnie aż tak bardzo urzekło.
Zapraszam na jutrzejszy post o książce, którą lubię najmniej. Póki co nic nie wpada mi do głowy.


Dzień 1 - Twoja ulubiona książka
Dzień 2 - Książka, którą lubisz najmniej
Dzień 3 - Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła
Dzień 4 - Książka, która przypomina Ci o domu
Dzień 5 - Książka non-ficiton, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność
Dzień 6 - Książka, przy której płaczesz
Dzień 7 - Książka, przez którą trudno przebrnąć
Dzień 8 - Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być
Dzień 9 - Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana
Dzień 10 - Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie
Dzień 11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem
Dzień 12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas.
Dzień 13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa
Dzień 14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej
Dzień 15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach
Dzień 16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano
Dzień 17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle
Dzień 18 - Twoja ukochana książka, której już nie można kupić
Dzień 19 - Książka, dzięki której zmieniłaś zdanie na jakiś temat
Dzień 20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych
Dzień 21 - Książka, która przyniosła ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś
Dzień 22 - Ulubiona seria wydawnicza
Dzień 23 - Ulubiony romans
Dzień 24 - Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem
Dzień 25 - Ulubiona autobiografia/biografia
Dzień 26 - Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana
Dzień 27 - Książka, którą byś napisała, gdybyś umiała
Dzień 28 - Książka, której przeczytania bardzo żałujesz
Dzień 29 - Autor, którego omijasz
Dzień 30 - Autor, którego wszystkie książki czytasz


Moje pierwsze tygodnie w roli wampirzycy upłynęły mi dość burzliwie. Ale wszystko wskazuje na to, że teraz czeka
mnie prawdziwe piekło…
Chicago jest pełne ludzi… i wampirów. Ale o dziwo śmiertelnicy nie wypowiedzieli jeszcze wojny takim krwiopijcom
jak my. Wręcz przeciwnie, jesteśmy celebrytami obleganymi przez paparazzich. Wszystko to może się jednak zmienić,kiedy ludzie dowiedzą się o ucztach krwi…
Dlatego mój „mistrz” (ma już kilka wieków, ale naprawdę świetnie się trzyma, jest niemożliwie przystojny i chyba skończył jakieś specjalne kursy całowania), zażyczył sobie, żebym się postarała, by pewne aspekty naszej egzystencji nie przeciekły do mediów i nie wywołały burzy. Tylko że ktoś nie chce, by wampiry i ludzie żyli razem długo i szczęśliwie...

 
W grobowej ciszy opuszczonego kamieniołomu w Connecticut ktoś ukrywa swoje brudne tajemnice, które odsłaniają głębię ludzkiej deprawacji. Tajemnice, które przypadkiem wychodzą w końcu na jaw.

Agentka specjalna Maggie O'Dell właśnie miała rozpocząć zasłużone wakacje, gdy zadzwoniła do niej przyjaciółka, psycholog Gwen Patterson. Jedna z pacjentek pani doktor, niejaka Joan Begley, zaginęła podczas podróży do Connecticut. Czy Maggie mogłaby wyjaśnić, co się stało z Joan?

Maggie początkowo lekceważy niepokój przyjaciółki. Kiedy jednak w kamieniołomie w Connecticut przypadkowo zostaje odkopana beczka ze zwłokami kobiety, agentka postanawia sprawdzić, czy istnieje związek między zniknięciem pacjentki Gwen Patterson a koszmarnym znaleziskiem. Wkrótce okazuje się, że w opuszczonym kamieniołomie jest więcej beczek z ludzkimi zwłokami.

Maggie O'Dell już wie: po raz kolejny ma do czynienia z seryjnym mordercą. Mordercą, który wybiera swe ofiary według pewnego przerażającego klucza. Czy to odkrycie pozwoli znaleźć odpowiedź na pytanie, kim jest okrutny psychopata? Czy doprowadzi do odnalezienia Joan Begley, której los wciąż pozostaje nieznany?





Były pracownik FBI Will Graham, znany ze swoich sukcesów w tropieniu seryjnych morderców, powraca do czynnej służby, aby dopomóc policji schwytać maniakalnego zabójcę kilku rodzin. Tymczasem tajemniczy zbrodniarz, pewny swojej bezkarności, wysyła prowadzącym śledztwo listy podpisane "Czerwony smok".




Zapewne każdy z Was spotkał się z przerażającą historią młodej narkomanki Christiane F. Jest to jedna z tych lektur, które przechodzą z pokolenia na pokolenie i u każdego wywołuje szok. Mowa oczywiście o „My, dzieci z dworca ZOO”.
Obsługiwane przez usługę Blogger.