Nie mogę w to uwierzyć. Jak mogłam przegapić pierwsze urodziny swojego bloga? Miały one miejsce 25 grudnia i właśnie wtedy napisałam pierwszy niezgrabny pościk informujący o moim rozpoczęciu pracy w blogosferze.

W tym czasie blog kilka razy zmienił swoją nazwę. Były "Recenzje Bezimiennej" i tym podobne jednak już od dłuższego czasu funkcjonuje jako "Za górami książek" i tak już pozostanie. Nie mam pojęcia ile razy zmieniałam wygląd strony i chyba nawet tego nie zliczę, ale przejdźmy do najważniejszej rzeczy.
Napisałam 49 recenzji. To dość mało, jednak wybaczam sobie ze względu na dłuższą przerwę, którą zrobiłam sobie w blogowaniu. Odwiedziliście mnie 16 309 tyś. razy i bardzo Wam za to dziękuję. Następnie 149 osób zdecydowało się mnie obserwować. I właśnie dzięki takim rzeczom jestem dumna, że mogę uznać się za blogerkę. :)

Gdyby nie Wy wszyscy mój blog by nie istniał, dlatego dziękuję z całego serca :)

Wesołych Świąt!
Z okazji Bożego Narodzenia, pragnę wam życzyć czego tylko sobie zapragniecie.
Byście spędzili wieczór w ciepłym, rodzinnym gronie. Dzisiaj musicie odłożyć książki na bok :)
Bogatego Mikołaja - takiego zaczytanego. 
No i cudownego Sylwestra! 


Informacje:
Data premiery: październik 2011
Wydawnictwo: Znak literanova
Ilość stron: 312
Czas czytania: 2 dni
Ocena: 7/10

Opis wydawnictwa:
Współczesne Love Story. Historia pierwszej miłości

Ale miłość to coś innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew.

Leo jest młody, odważny, trochę bezczelny. I co ważne: świeżo zakochany, tą pierwszą, romantyczną, czerwoną jak krew miłością. Czerwień to zresztą jego ulubiony kolor, w przeciwieństwie do bieli, która kojarzy mu się ze smutkiem, pustką, samotnością. Leo postrzega świat poprzez kolory, także emocje i ludzi utożsamia z konkretnymi barwami.

Czerwień to huragan, marzenia, pasja i... Beatrice - śliczna, ognistoruda dziewczyna, w której Leo potajemnie się kocha. Przyjaźń natomiast jest błękitna. Jak niebo, jak woda i ... jak Sylwia, najbliższa, najlepiej znana, rozumiejąca wszystko bez słów. Barwy się przenikają, łączą, powodują lekki zawrót głowy... A Leo zrobi wszystko, żeby zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.
 

* * *

Są takie książki, które zachwycają okładką, ponieważ daje ona zapowiedź niesamowitej historii. Jednak jest takie  przysłowie, które zapewne wszyscy znają i nie muszę go nawet przytaczać jednak... Nie oceniajcie książki po okładce! A po tytule można? W końcu to on skłonił mnie do sięgnięcia po „Białą jak mleko, czerwoną jak krew”. Połączenie tych dwóch barw jakoś mnie zaczarowało. Chciałam poznać bohaterkę, która zyskała sobie taki opis.

Autorem tej powieści jest Alessando D’Avenia, o którym wcześniej w ogóle nie słyszałam. I nie ma co się dziwić, to jego pierwsze dzieło wydane w Polsce i liczę na to, że nieostatnie. Rzadko kiedy sięgam po włoską literaturę i muszę przyznać, że byłam mile zaskoczona. Coś mi się wydaje, że powinnam zwracać większą uwagę na książki włoskich autorów. Z tego co zauważyłam są one dość specyficzne.

Wracając do „Białej jak mleko, czerwonej jak krew”, książka opowiada historię o chłopaka o imieniu Leo. Jest zwykłym szesnastolatkiem z grzywą długich włosów i typowym dla nastolatka podejściem do życia. Czas wolny spędza ze swoim kumplem Niko na boisku, jeździ na skuterze, kłóci się z rodziną, buntuje. Jednak Leo zakochał się. Czy to sztuczna opowieść o pierwszej miłości młodziaków? Nie. Beatrice, piękność z chmarą ognistorudych włosów to obiekt westchnień Lea. Nie widzi poza nią świata, a nie miał nawet szansy zamienienia z nią kilku słów. Pewnego dnia dowiaduje się od swojej przyjaciółki Silvii, że jego ukochana jest poważnie chora. Chłopak pogrąża się w smutku, z którego wyciąga go przekonanie, że miłość może wygrać ze wszystkimi przeciwnościami losu. Pomoc Beatrice jest dla niego tak ważna, że staje się ślepy na innych i na to co posiada.

„Współczesne Love Story” to raczej złe określenie. Oprócz głównego wątku miłosnego można tu znaleźć wiele życiowych porad, których każdy powinien się trzymać. Leo to młody, ale inteligentny chłopak, który powoli odnajduję to co najważniejsze w istnieniu człowieka. Opisy jego uczuć sprawiają, że możemy się do niego zbliżyć i spróbować go zrozumieć. Książka pisana jest w formie pamiętnika, gdzie Leo jest narratorem. Sprawia to, że lepiej odczuwamy sytuację w jakiej znajduje się chłopak.

Książkę czyta się łatwo, jest pisana potocznym językiem, a jej lektura zajęła mi dwa wieczory. Nie był to czas stracony, ponieważ Alessando D’Avenia nauczył mnie poprzez nią wiele rzeczy, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Postacie są dobrze wykreowana, chociaż wydaję się dość wyblakłe. Nie są na tyle wyraziste by zapadały w pamięć, jedynie Leo jako główny bohater może liczyć na wyróżnienie. Jego charakter jest specyficzny. Chłopak widzi wszystko poprzez pryzmat kolorów. Przyjaźń – niebieski jak Silvia. Miłość – czerwony jak Beatrice. Smutek – biały jak złe myśli. Byłam ciekawa w jaki sposób Leo dotarł do takich spostrzeżeń i to dlatego książka mnie tak wciągnęła. Po kilku stronach nie mogłam się od niej oderwać i co chwilę zaskakiwała mnie czymś nowym. Raz powodowała u mnie uśmiech, a raz łzy. Nagłe zwroty akcji pojawiały się wtedy, kiedy czytelnik się ich nie spodziewał. Mimo wszystko Alessandro nie zaskoczył nas zakończeniem, nie wiem, czy tylko ja miałam takie nieszczęście i po połowie lektury po prostu wiedziała jak to się zakończy, czy  może autor tak kiepsko ukrył swoje zamiary.

Biała jak mleko, czerwona jak krew” to nie byle jaka powieść dla nastolatków, wydaje mi się, że osoba dorosła, także pozwoli wciągnąć się lekturze. Liczę na to, że zachęciłam do sięgnięcia po tę książkę. Naprawdę warto, a i czas nie będzie stracony.

Ocena: 7/10


Wszystko dzisiaj w kiepskiej jakości, gdyż zdecydowałam się wypróbować program Blogger na moim przestarzałym androidzie. Niestety zostałam zmuszona pożegnać się ze swoim laptopem i na tą chwilę zostaje mi tylko telefon. Jednak to nie powstrzyma mnie od blogowania. :)

Od góry:
1. Krzysztof Bielecki "Rekonstrukcja" - otrzymałam tę książkę od samego autora i mam zamiar w najbliższym czasie się za nią zabrać.
2. Dan Brown "Kod Leonarda da Vinci" - jeszcze nie miałam szansy na przeczytanie jej i postanowiłam nadrobić zaległości.
3. Nora Roberta "Posłanie z róż" - okazuje się, że to druga część serii. Więc poszukuję na sieci ebooka pierwszej.
4. Alessandro D' Avenia "Biała jak mleko, czerwona jak krew" - tej pozycji poszukiwałam już od długiego czasu i od razu się za nią zabieram.
5. Karen Kingsbury "Ocalić życie"

Informacje:
Data premiery: marzec 2012
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 352
Czas czytania: 2 dni
Ocena: 7/10

Opis wydawnictwa:
Serena jest aniołem stróżem i ma misję do wykonania. Ośmiela się przekroczyć próg tajemniczego nocnego klubu, by uratować swojego podopiecznego – wschodzącą gwiazdę Hollywood – który wpadł w złe towarzystwo. Na jej drodze staje niebezpieczny i przystojny arcydemon Julian.
Choć obiecał sobie, że już nigdy nie straci głowy dla żadnej kobiety, Julian czuje, że seksowna i urocza anielica budzi w nim uśpione od wieków emocje.
Ich zmysłowa gra, w której stawką jest ludzkie życie, może skazać ich na męki w piekle lub… wieczność niebiańskich rozkoszy.

* * *

Bardzo dawno nie czytałam książki, gdzie występują taka mieszanka wybuchowa jak miłość anioła z demonem. Gdy kątem oka zauważyłam w bibliotece „Zmysłową grę”, wiedziałam, że to coś co zabiorę do domu. Wiele słyszałam o tej książce. Były to pochlebne recenzje, ale także te negatywne. Mimo wszystko chciałam przekonać się na własnej skórze, czy ta opowieść jest warta czasu, którego przy niej spędzę.

Główną bohaterką jest anielica Serena, która otrzymała misję stróżowania nad znanym aktorem Nikiem, którego przykrywa morze alkoholu. Czyli jest ona po prostu Aniołem Stróżem. Pewnego wieczoru postanowiła poszukać go w znanym lokalu Devil’s Paradise, który do najprzyjemniejszych miejsc nie należy. Niestety przeszkadza jej przystojny mężczyzna, na którego widok uginają się pod nią kolana. Niestety Julian Asher okazuje się być demonem i to jednym z najsilniejszych. Julian na widok anielicy odczuwa pragnienie posiadania jej. Zrobi wszystko by była przy jego boku, czego Serena by nie zniosła. Ukrywa swoje prawdziwe uczucia, by nie upaść z poziomu anioła wprost do piekła. Powoli rodzi się coś wyjątkowego.

Fabuła może zostać uznana za oklepaną, jednak ma w sobie coś specyficznego. Autorka, Stephania Chong, mnie zaskoczyła. Jest to jej pierwsza powieść i widać, że ma zadatki na niezłą literacką przyszłość. Wykreowała bardzo dobre postacie, które od razu polubiłam. Serena idealnie oddaje naturę anioła, a jej walka z pożądaniem jest fantastycznie opisana. Arcydemon Julian zachwyca swoją zaborczością, oddaniem i przemianą jaką przechodzi. Jeśli chodzi o bohaterów to nie ma czego się uczepić.
Język jakim się posługuje jest prosty, od razu wciąga czytelnika w swój świat i nie pozwala mu się oderwać od lektury. „Zmysłowa gra” zalicza się do lektur przeznaczonych do starszych odbiorców. Pojawia się tu wiele ‘gorących’ scen, od których rumienią się policzki. Akcja jest wartka, trzyma w napięciu  [chociaż jest kilka momentów, gdzie można poczuć powiew nudy] i wprost nie można się doczekać punktu kulminacyjnego historii. Niestety właśnie tutaj się zawiodłam. Stephania Chong wprowadziła nas w chaotyczny rozwój wydarzeń, które ciężko było ogarnąć. Jednak powoli wszystko zaczęło się jakoś układać i mogłam się odnaleźć w fabule.
Dodatkowo autorka pozostawia w nas lekką niepewność. Nie słyszałam nic o kontynuacji tej powieści, a jednak Chong wskazuje, że coś takiego będzie. Ponownie stawia życie bohaterów na szali, a dopiero co ‘żyli długo i szczęśliwie’.

Mimo wszystko „Zmysłowa gra” to książka, która jest warta uwagi, jednak gdy jej nie przeczytasz nic złego się nie stanie. Na rynku jest wiele tego typu opowieści i czegoś wyjątkowego się w niej nie znajdzie. Docenia jednak pracę Stephanii Chong, ponieważ jak na pierwszą powieść to nie jest źle, a wręcz przeciwnie. Sądzę, że przy historii Sereny i Juliana  można miło spędzić czas. „Zmysłowa gra”, koc i kubek gorącej czekolady to idealna kompozycja na zimowy wieczór, który zbytnio się wydłuża. 

Ocena: 7/10

Informacje:
Data premiery: październik 2012
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron:
Czas czytania: 2 dni
Ocena: 5/10

Opis wydawnictwa:
Nieustraszony rzymski gladiator. Lekkomyślna dziewczyna z XXI wieku. Tajemniczy wirus, który ich połączył… A.D. 152 Sethos Leontis, nadzwyczaj zręczny wojownik, nieoczekiwanie zostaje ranny i niebezpiecznie ociera się o śmierć. A.D. 2012 Niezwykle inteligentna, ale sprawiająca kłopoty Ewa zaczyna nowe życie w szkole dla wybitnie utalentowanych, ale jedna chwila w laboratorium pociąga za sobą przerażające konsekwencje. Niezwykły związek doprowadza do połączenia Ewy i Sethosa, wspólnie pracują nad rozwikłaniem zagadki dotyczącej śmiertelnego wirusa.

Obyczajowa opowieść, antyczny dramat z romantycznym wątkiem są bogatym tłem dla współczesnej powieści obyczajowej dla nastolatków. Całość to ciekawe i rozbudowane postaci, ale również fabuła skonstruowana w bardzo logiczny i przekonujący sposób mimo swojej złożoności. Gorączka podczas lektury.

* * *

„Gorączka” to książka, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, dopóki nie dostałam możliwości zrecenzowania jej. Zerknęłam, więc na opis i muszę przyznać, że zaciekawił mnie on niezmiernie. W końcu rzadko kiedy mamy możliwość zapoznania się z taką mieszanką wybuchową. Ucieszyłam się, gdy książka wpadła w moje ręce. Lubię przeczytać coś lżejszego, jakiś romans z literatury młodzieżowej i liczyłam na to, że Dee Shulman zaczaruje mnie swoją pomysłowością.

„Gorączka” opowiada o Ewie – raczej niecodziennej nastolatce. Jest geniuszem, samotnikiem, oraz buntownikiem. Jej zdolności informatyczne sięgają ponad normę, a komputerowe włamanie do banku to dla niej pestka. Dziewczyna zostaje wydalona ze szkoły i to po raz drugi. Jednak swój dom znajduje w St. Magdalene, placówce dla wyjątkowo uzdolnionej młodzieży. Pewnego dnia chęć zdobywania wiedzy staje się dla Ewy zmorą. W laboratorium zaraża  się śmiertelnym wirusem. Umiera na w szpitalnej sali, lecz po kilku minutach wraca do życia.

Drugą postacią główną jest Sethos Leontis, nie byłoby w nim nic dziwnego, gdyby nie to, że żyje w II wieku naszej ery. Jest rzymskim gladiatorem i to nie byle jakim. Można go nazwać praktycznie niezwyciężonym. Poznaje Livię, którą można określić miłością jego życia, niestety dzieli ich hierarchia rzymskiego społeczeństwa. On jest tylko niewolnikiem, a dziewczyna pełnoprawną obywatelką Rzymu. Jednak pewnego dnia Sethos zostaje zarażony wirusem i umiera. Gdy powraca do życia, nie jest już w Rzymie.
Jakimś cudem się spotykają? Co z tego wynika?

Przez pierwsze rozdziały podróżowałam z zapartym tchem. Nie mogłam oderwać się od „Gorączki”, na choćby chwilę. Jednak powoli akcja stawała się rozlazła. Tak jakby autorka straciła chęci pisania i drążyła historię tylko po to by ją skończyć. Fabuła stała się naciągana, Dee Shulman miała nietypowy pomysł, z którego mogła wycisnąć o wiele więcej. Dodatkowo wielka miłość między Ewą, a Sethosem jest okropnie przekolorowana. Kojarzą się one z ‘żarówiastymi’ barwami, od których aż oczy bolą. Relacje między głównymi bohaterami są zbyt oczywiste. Typowe romansidło dla młodzieży.

„Gorączkę” czyta się szybko, lektura zajęła mi może dwa wieczory. Język jest prosty i nie sprawia problemów. Chyba, że ktoś gubi się w najprostszych chemicznych, bądź biologicznych określeniach. Jeśli tak to radzę czytać książkę z encyklopedią pod ręką. Niestety nie jestem do końca pewna, czy mogę polecić wam twórczość Dee Shulman. „Gorączka” zostawiła za sobą pełną obojętność, nie jestem pewna, czy będę kontynuowała historię Ewy i Sethosa. 

Ocena: 5/10


Za możliwość zapoznania się z książką, dziękuję wydawnictwu Egmont:




Przez ostatni czas zaniedbałam bloga i Was. Bardzo za to przepraszam, jednak ostatnio miałam bardzo dużo na głowie. Nie potrafiłam wszystkiego ogarnąć, a lektury musiałam odłożyć na bok. Byłam tym faktem załamana. Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem i powracam do blogowania. Już nadrabiam zaległości na Waszych blogach, no i w nowościach wydawniczych. 
Może już dzisiaj pojawi się recenzja książki. Jakiej? To tajemnica :)
Obsługiwane przez usługę Blogger.