To historia argentyńskiej rodziny, na której drodze staje najsłynniejszy lekarz XX wieku, Doktor Mengele. Tak rozpoczyna się mrożące krew w żyłach spotkanie z potworem, który przybierając ludzką twarz, wkracza w intymny świat niczego niepodejrzewającej rodziny. U Puenzo fikcja nosi znamiona prawdy, a z pozoru zwykła historia zmienia się w trzymający w napięciu thriller. 

Na kanwie książki powstał film, Wakolda, z Natalią Oreiro w jednej z głównych ról, który był argentyńskim kandydatem do Oscara za rok 2013. 

Lucía Puenzo - artystka wszechstronna, pisarka, scenarzystka i reżyser. Zaliczona przez prestiżowy magazyn literacki „Granta” do grona 20 najlepszych młodych pisarzy z kręgu języka hiszpańskiego. "Anioł Śmierci" to jej piąta powieść, która do tej pory została przetłumaczona na 15 języków.  


W Finlandii Larry Thorne jest uznawany za bohatera narodowego. 

Urodzony jako Lauri Törni, walczył w wojsku fińskim z Sowietami podczas wojny zimowej (1939-1940), a następnie przeszkolony przez Waffen SS, w wojnie kontynuacyjnej (1941-1944). Po II wojnie światowej, ścigany pod groźbą śmierci, stał się uchodźcą, więźniem politycznym, nielegalnym emigrantem. Zimna Wojna sprawiła, że znalazł nowy dom w USA i stał się jednym z pierwszych członków "zielonych beretów". 


J. Michael Cleverley ("Mike") - pracował przez ponad trzydzieści lat w amerykańskim Foreign Service i Departamencie Stanu. Obecnie emerytowany, nadal jest  wykładowcą nauk politycznych i ekonomii, a także członkiem Washington Institute of Foreign Affairs. Pisanie stanowi jego hobby. 



Świat jaki znasz przestanie istnieć!  Jedyną nadzieją dla młodziutkiej Amandy Amberlee jest doktor Daniel Wells. Nastolatka cierpi na zaawansowane stadium białaczki, którą pokonać może tylko i wyłącznie Marburg EX19 – pierwszy na świecie skuteczny lek na raka, stworzony z jednego z najbardziej niebezpiecznych wirusów znanych człowiekowi. Wszystko wskazuje na to, że specyfik działa – dzięki doktorowi Wellsowi Amanda wraca powoli do normalnego życia.   Jednocześnie w niezależnym laboratorium w Wirginii trwają zaawansowane badania nad szczepionką, która raz na zawsze miałaby uwolnić ludzkość od wirusa grypy. Nie każdemu jednak podobają się badania doktora Alexandra Kellisa. Grupa określająca się Armią Wybawienia włamuje się do laboratoriów naukowca, doszczętnie niszcząc dorobek jego życia.   Tym samym wywołana zostaje reakcja łańcuchowa zwyczajnych zbiegów okoliczności i gry przypadków, której wynikiem już wkrótce będzie kres znanego świata.Tak wyglądał początek końca. Przeczytajcie o Powstaniu!

Więcej informacji o "Przeglądzie Końca Świata":



INFORMACJE:
Data premiery: 16 kwietnia 2014
Wydawnictwo: Esprit
Cykl: Trylogia "Hyperversum"
Tom 1 - "Hyperversum" (recenzja)
Kategoria: literatura młodzieżowa
Ilość stron: 782
Czas czytania: 8 dni


Moja miłość do książek, gdzie fabuła opiera się na grach RPG rozpoczęła się od pierwszego tomu  trylogii "Hyperversum", o tym samym tytule. Cecilia Randall stworzyła niesamowity świat, który pochłonął mnie bez reszty. Główni bohaterowie zostali wciągnięci do gry, do XIII wiecznej Francji, gdzie musieli walczyć o przetrwanie. Ostatnio przyszła pora na kolejny tom pt. "Hyperversum 2: Sokół i lew". Nie mogłam się go doczekać, a gdy już złapałam książkę w łapy nie potrafiłam odłożyć jej na bok. 

Ponownie wkraczamy w świat XIII wiecznej Francji, kilka miesięcy po wydarzeniach z pierwszej części. Jednak Ian i Daniel nie pozostawiają zbyt długo na swoim terytorium. Rycerze zostają porwani przez Geoffreya Martwella i wywiezieni do Anglii, do Dunchester. Główni bohaterowie wpadają prosto w pułapkę, którą jest pole walki. Miasto zostało oblężone przez wojska Jana Bez Ziemi, a Ian i Daniel walczą wraz z anglikami przeciw wspólnemu wrogu. Jednak Dunchester jest słabe, a najemnicy wroga mają przewagę liczebną. Czy rycerzom uda się wyjść z tego cało? Czy "Hyperversum" odpowie na wezwanie Daniela? Czy Ian dotrze do swojej ukochanej?

Fabuła opiera się na wydarzeniach z 1215 roku, gdzie ma miejsce bunt baronów przeciw Janowi Bez Ziemi. Książka tym razem bardziej skupia się na aspektach historycznych. Mamy to do czynienia ze spiskami, tajemnicami i wieloma walkami. Cecilia Randall częstuje nas barwnymi opisami wydarzeń jak i otoczenia. Wszystko jest bardzo szczegółowe, więc wyobraźnia czytelnika wprost wariuje. Czytając "Hyperversum" miałam wrażenie, że jestem w samym środku akcji. Słyszałam szczęk mieczy uderzających o siebie i widziałam piękno zamków. Czułam napięcie, gdy bohaterowie byli w niebezpieczeństwie i złość, gdy coś szło nie po ich myśli. Dużym plusem jest również wielowątkowość. Mamy tu styczność z dużą ilością wydarzeń pobocznych i historii mniej ważnych postaci. Idąc tym tokiem muszę pochwalić bohaterów. Cecilia Randall nadała im ludzkie cechy, mamy wrażenie, że wszyscy są prawdziwi nie tylko postacie historyczne takie jak Jan Bez Ziemi. 
Zazwyczaj nie przepadam za wątkami historycznymi, lecz w "Hyperversum 2" wszystko od A do Z przypadło mi do gustu. Szczerze przyznam, że sama byłam zdziwiona. 
Jak każda książka ma też swoje minusy. Jest to pokaźna powieść, ma prawie 800 stron, więc naturalnym jest,  ze czasem strasznie się ciągnie. Były momenty dość męczące, lecz nie zniechęcały mnie do dalszej lektury. Kolejną sprawą są długie opisy, które mogą przeszkadzać niektórym czytelnikom. Mnie się bardzo podobały, dzięki temu mogliśmy wyobrazić sobie wiele elementów, jednak rozumiem, że niektórzy są bardziej nastawieni na akcję. 

Bohaterowie, których poznaliśmy we wcześniejszym tomie nie zmienili się. Ian jak zawsze odważny, inteligentny i honorowy. Tytuł rycerza pasuje do niego doskonale. Daniel pozostaje w cieniu Iana, mimo, że przyjaciele mają wiele wspólnych cech. Jednak warto zwrócić uwagę na Geoffreya Martwella. Już od początku zostaje nam przedstawiony jako bohater negatywny. Odrzuca nas i zniechęca do siebie. Wraz z biegiem akcji Martwell zmienia się z pomocą Iana. Brutalny rycerz pragnący zemsty, staje się osobą godną zaufania. Bardzo podobała mi się przemiana Geoffreya, nadał całej powieści trochę smaczku. Jestem osobą, która uwielbia patrzeć na zmiany jakie zachodzą w postaciach i Martwell stał się jednym z moich ulubionych bohaterów "Hyperversum 2". 

Zakończenie "Hyperversum 2: Sokół i lew" trochę mnie rozczarowało. Nie wiedziałam czego się spodziewać, sądziłam, że autorka znowu nas zaszokuje, jednak tym razem tak nie było. Wyglądało to jakby Cecilia Randall miała zakończyć cykl na drugim tomie. Nie mam pojęcia co będzie się działo w trzecim. Tak naprawdę czuję, że jest on niepotrzebny. Mimo tego z chęcią zabiorę się za ostatnią część. Jestem ciekawa jak autorka wybrnie z sytuacji. 

Podsumowując, ponownie mamy styczność z bardzo dobrą książką, która nas wciąga i niechętnie się z nią rozstajemy. Tym razem autorka skupia się na wątku historycznym, nie próbie wydostanie się z gry. Nowe postacie dajną nam przyjemny powiew świeżości. Bardzo dobrze bawiłam się przy "Hyperversum 2: Sokół i lew". Z całego serca polecam. Naprawdę warto zapoznać się z tą trylogią. 

Ocena: 9/10

INFORMACJE:
Data premiery: 12 kwietnia 2013
Wydawnictwo: Dookoła Świata
Kategoria: literatura dla dzieci
Ilość stron: 180
Czas czytania: 2 dni


Każdy czasem potrzebuje przerwy od ciężkich książek, nieprawdaż? W końcu kto ciągle zaczytywałby się w Tołstoju, czy Sienkiewiczu? Kiedyś trzeba odpocząć! Nadchodzi moment, w  którym myślimy o powieściach, przy których można się zrelaksować i odetchnąć z ulgą. "Zaklęcie dla Golema. Praga" Krzysztofa Petka jest jedną z tych luźnych książek. Lekka, krótka i niemęcząca, a przede wszystkim przeznaczona dla dzieci. Z początku podchodziłam do niej z dystansem, ponieważ nie przepadam za tego typu literaturą, jednak wszystkiego trzeba w życiu spróbować, prawda? Niestety "Zaklęcie dla Golema. Praga" nie spełniło moich oczekiwać, a szkoda.

Jak łatwo się domyślić, miejscem, w którym toczy się akcja książki jest tytułowa Praga. Piękne, barwne miasto pełne zabytków i możliwości zwiedzania - stolica Czech. Pewna dość nietypowa rodzinka wybrała się tam na wypoczynek. Dominik, Ula i Wera przywieźli ze sobą list pozostawiony przez dziadka, a w nim tajne zapiski. Ich zadaniem jest rozwikłanie zagadki, a na pewno nie jest to łatwe zadanie. Czy uda się to trójce małych, roztrzepanych bystrzaków? I jaka czeka ich nagroda? Rodzina wędruje po ulicach Pragi i przeżywa ciekawe przygody. W między czasie dowiadujemy się wielu ciekawostek dotyczących stolicy, przez co wydaje się, że jest to przewodnik dla najmłodszych. 

Bohaterowie wykreowani przez Krzysztofa Petka nie przypadły mi do gustu. Bliźniaczki Wera i Ula, oraz ich braciszek Dominik nie wyróżniali się. Nie potrafiłam zżyć się z młodymi postaciami. Dzieciaki ubrane były w chęć zdobywania wiedzy, a także odbywania przygód, jednak nie potrafiły mnie tym zarazić. Wszystkie postacie obdarowane były poczuciem humoru, nawet rodzice, którzy także rozśmieszali czytelnika. Przy "Zaklęciu dla Golema" nie ma sposobu, żeby się nie uśmiać. Ta ekscentryczna rodzinka jest naprawdę ciekawa, lecz nie można uznać jej za realistyczną. 

Pisząc o tej książce staram się myśleć jako osoba młoda, dla której przeznaczona jest ta książka. Jak się okazuje ma to być nawet seria pt. "Zagadki i Tajemnice". Akcja każdej z pięciu powieści ma toczyć się w innym, bogatym w historię miast europejskich. Krzysztof Petek jest nie tylko pisarzem, lecz także dziennikarzem i podróżnikiem, dzięki temu opis miejsc są tak rzeczywiste. Mężczyzna widział wszystko na własne oczy, zwiedzał i posiada potrzebną wiedzę by stworzyć coś takiego jak "Zaklęcie dla Golema. Praga". Ponoć autor znany jest z innych książek dla młodzieży, jednak muszę przyznać, że nigdy o nich nie słyszałam.

"Zaklęcie dla Golema. Praga" jest przepełnione tajemnicami i zagadkami. To podstawa, a zarazem duży plus tej książki. Dzięki temu wyobraźnia i mózg czytelnika pracują na pełnych obrotach. Razem z bohaterami staramy się rozwikłać sekret listu pozostawionego przez ich dziadka. Książka wydaje się być idealną lekturą dla młodszych czytelników, jest tu wszystko czego można zapragnąć. Od zabawnych bohaterów do miejscowych legend. Autor potrafi poruszyć wyobraźnię czytelnika przez co czujemy się jakbyśmy sami uczestniczyli w tej wycieczce i zwiedzali ulice Pragi. Kolejnym plusem jest wyróżniająca się oprawa graficzna. Mamy tu do czynienia z ładną, twardą okładką, wieloma ilustracjami przedstawiającymi bohaterów, miejsca, bądź krzyżówki zawarte w liście. W dodatku na każdej stronie w rogu widnieje obrazek myszki. To wszystko sprawia, że powieść jest bardzo przyjemna w odbiorze i interesująca dla młodszych. 

Jeśli chodzi o język jakim posługuje się Krzysztof Petek to nie mam żadnych zastrzeżeń. Jego pismo jest lekkie i proste, idealne dla dzieciaków. Nie odstraszy ich, a wręcz przeciwnie. Dzięki tej książce można polubić czytanie. Jedynym elementem, który nie przypadł mi do gustu były dialogi. Jak dla mnie, na zbyt niskim poziomie. Wydawały się sztuczne i naciągane. Jednak tak to jest gdy starsi zabierają się za książki dla dzieci. To najzwyczajniej na świecie nie jest powieść dla mnie. 

"Zaklęcie dla Golema. Praga" nie jest książką, którą mogę polecić. To lektura, którą można kupić jako prezent dla osoby młodszej, idealnie się na to nadaje. Mnie jako czytelnikowi starszemu nie przypadła do gustu. Jest przyjemna i lekka, do tego świetnie opisuje Pragę, lecz to wszystko. Nie zapadnie mi w pamięci. Sami zdecydujcie, czy chcecie się za nią zabrać. 

Ocena: 5/10
INFORMACJE:
Data premiery: 3 lipca 2012
Wydawnictwo: Amber
Cykl: Trylogia "Trylle" tom 3
Tom 2 "Rozdarta" (recenzja)
Tom 1 "Zamieniona" (recenzja)
Kategoria: literatura młodzieżowa, paranormal romance
Ilość stron: 304 
Czas czytania: 1 dzień

Po drugim tomie trylogii "Trylle" od razu zabrałam się za trzeci. Autorka Amanda Hocking wciągnęła mnie do wykreowanego przez nią świata i naprawdę ciężko było mi go opuścić. "Rozdarta" okazała się być o wiele lepsza od swojej poprzedniczki, przez co ciekawość kazała mi sięgnąć po "Przywróconą", o której dzisiaj mowa. Bałam się, że autorka mnie zawiedzie, na szczęście tak się nie stało, a "Trylle" utrzymały się na średnim poziomie.

Konflikt między Vittrą i Tryllami zaostrza się, dochodzi do wypowiedzenia wojny. To własnie w tej części będziemy świadkami ostatecznej bitwy, która odmieni losy troli. Na czele tego staje Wendy, jej matka z przyczyn zdrowotnych nie jest w stanie pełnić swego stanowiska. "Przywrócona" rozpoczyna się obradami na temat życia społecznego Trylli stojących na niższym stopniu hierarchii, Wendy walczy o podwyższenie standardów ich życia. Autorka daje nam szansę zapoznania się ze sposobem funkcjonowania ich nacji. Mamy tu do czynienia w znacznej mierze z polityką. W końcu w wojnie nie chodzi tylko o walki zbrojne. Królewna Wendy odkrywa wszelką prawdę na temat swojego pochodzenia. By pokonać Vittrę musi zabić swego ojca Orena, tylko czy zdoła znaleźć sposób na pozbycie się nieśmiertelnego? 
W "Przywróconej" warto zwrócić uwagę na relacje Wendy z Elorą (jej matką). Amanda Hocking częstuje nas wzruszającymi opisami ich więzi, które chwyciły mnie za serce, jednak o bohaterach za chwilę.
Jeśli chodzi o kwestie miłosne spotykamy się z całkowitym zwrotem akcji, który przyznam, że bardzo mnie zadowolił. Wendy w końcu otworzyła swoje serce i zrozumiała kogo pragnie.

Przechodzimy już do spraw, przy których należy poruszyć kwestię przemian bohaterów. Zacznę od głównej postaci, czyli Wendy. Od pierwszego tomu zaszło w niej wiele zmian. Przestała być przestraszoną, buntowniczą nastolatką i zrozumiała ile znaczy jej życie dla Trylii. Wykazała się cechami przywódczymi. Po raz pierwszy patrzymy na nią jak na dojrzałą osobę. Była gotowa poświęcić swe życie dla innych. Wykazuje się odwagą na każdym kroku.
Kolejnym motylem, który wyrwał się z kokonu jest Elora. Królowa zdjęła maskę i ukazała swe prawdziwe uczucia. Okazało się, że jest to ciepła i kochająca ponad wszystko swoją córkę, matka. Zrobiłaby dla niej wszystko. Broni jej, wspiera i chwali. Między tymi dwiema postaciami powstała więź. Tak jak wcześniej pisałam, jest to coś godnego uwagi. Sprawia, że książka staje się bardziej realistyczna.
Najchętniej poruszyłabym temat wszystkich bohaterów, ponieważ jestem nimi zachwycona, lecz zajęłoby mi to zbyt wiele czasu. Wspomnę jeszcze o Lokim, który odgrywa ważną rolę w "Przywróconej", jego postać od razu przypadła mi do gustu. Wnosi do powieści powiew świeżości. Potrafi rozśmieszyć czytelnika jednym zdaniem. Po prostu powala na łopatki. 

"Przywrócona" jest sympatyczną, lekką lekturą, która potrafi wzruszyć i rozśmieszyć czytelnika. Trylle to oryginalne stworzenia, jednak nie tylko to w tym tytule jest wyjątkowe. Okazuje się, że nie jest to schematyczna młodzieżówka typu paranormal romance. Często wychodzi poza ramy, czym zaskakuje. Jej dużym minusem jest ograniczona wielowątkowość. Amanda Hocking nie rozwinęła wielu ciekawych dodatków do fabuły, a szkoda. Może dzięki temu powieść byłaby lepsza?

Jest to ostatni tom trylogii, więc należy wspomnieć o zakończeniu. Jeśli o to chodzi naprawdę ciężko mnie zadowolić. W przypadku "Przywróconej" również mam wiele zastrzeżeń. Amanda Hocking zmusiła nas do zgadywania co będzie dalej, nie podała konkretnych informacji. Z drugiej strony pozostawiła czytelnikom nadzieję i poczucie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ogólnie byłabym na "nie", jednak Hocking udobruchała mnie zakończeniem wątku miłosnego. W końcu wygrał mój wybranek.

Ta książka nie mogła znaleźć swojego wydawcy, tak było też z "Harrym Potterem", czy "Władcą Pierścieni", jednak tym razem nas to nie dziwi. Pierwszy tom odrzuca przez co autorka traci potencjalnych czytelników. Nie zabrałabym się za kolejne tomy, gdybym nie miała ich na półce. 
Podsumowując "Przywrócona" to lekka młodzieżówka. Nieszczególnie wyróżnia się na tle innych. Mimo wszystko warto zwrócić na nią uwagę. Wydaje mi się, że ta pozycja byłaby idealna na gorące popołudnia, które nadejdą wraz z wakacjami.

Ocena: 6/10


Chyba każdy zdaje sobie sprawę, że żeby napisać dobrą recenzję należy się porządnie do tego przyłożyć. Okazuje się nie być to takim prostym zadaniem. Żeby wypociny miały ręce i nogi trochę się przy nich męczy. Na sam początek należy przygotować notatki z danej lektury i odnaleźć miejsce, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał - to jest chyba najtrudniejsze. I teraz pozostaje pytanie: pisać na komputerze, czy może tradycyjnie papier i długopis? Wszystko ma swoje plusy i minusy i tak jest w tym przypadku. 

Zacznijmy od komputera. Otwieramy worda, czy sam kreator postów bloggera i bierzemy się do roboty. Później to już tylko kwestia kopiuj wklej. Nie męczymy się z przepisywaniem, programy sprawdzają nam błędy ortograficzne, mózg przechodzi na niższe obroty, bo komputer robi wszystko za nas. Do tego pisanie idzie o wiele, wiele szybciej. Rozprasza nas przy tym Facebook,Twitter, YouTube i muzyka. Może nawet dzięki temu pisanie jest przyjemniejsze? Jednak, czy na pewno?

Zerknijmy teraz na sposób tradycyjny. Kartka, długopis i do przodu. Oczywiście jest to bardziej męczące. Trzeba ruszyć łapką i... głową. Nic nam nie pomaga, no chyba, że mamy słownik pod ręką. Na sam koniec musimy to wszystko przepisać na komputer. Wydaje mi się, że wiele osób rezygnuje z takiego pisanie, właśnie z tego powodu: jest po prostu ciężej. 

Odkąd bloguję, a są to już ponad dwa lata, bardzo rzadko pisałam recenzję z pomocą długopisu. Było to dla mnie niewygodne i czasochłonne. W końcu zdążyłabym wyskrobać z dwa posty na komputerze podczas gdy męczę się z jedną recenzją. 
Ostatnio spojrzałam na swoją pracę pod całkowicie innym kątem i zauważyłam coś co mnie zszokowało. Była to różnica poziomu moich recenzji. Te pisane na kartce okazywały się być o wiele, wiele lepsze. Rozpisywałam się, dzieliłam większą liczbą spostrzeżeń, może nawet bardziej starałam. Jednak najważniejsze jest to, że byłam z nich zadowolona. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak właśnie jest, dlaczego są one lepsze. W końcu doszłam do kilku wniosków. 
Po pierwsze pisząc na kartce jesteśmy stuprocentowo skupieni, nic nas nie rozprasza. Siedząc przy komputerze mam pootwierane zakładki z portalami społecznościowymi i odpisuję na każdą wiadomość jaką dostanę. Kolejnym ważnym plusem jest to "nieszczęsne" przepisywanie. Dzięki niemu można wyłapać dużo głupich błędów, które zrobimy w roztargnieniu. Te niewyłapane podkreśli komputer - chociaż nie możemy mu ufać na 100%. Nie raz i pewnie nie dwa uratowało to moją osobę od wyśmiania (tak, wiem przesadzam). 
Doszłam do wniosku, że całkowicie rzucam pisanie na komputerze, by móc lepiej dzielić się swoją opinią z moimi czytelnikami. W końcu lepiej postawić na jakość, a nie ilość, prawda?

Jestem ciekawa Waszego podejścia do pisania. Macie może jakieś sztuczki, które pomagają Wam? Słuchacie muzyki, zaznaczacie sobie coś na kolorowo? Dzielcie się informacjami, może pomoże to niektórym początkującym, albo i nie recenzentom. Z najciekawszych wskazówek można by było stworzyć oddzielny post. Podpisałabym Wasze sztuczki nickiem i podlinkowała do bloga. Wydaje mi się to być niezłym pomysłem, a Wy co sądzicie? 

INFORMACJE:
Data premiery: 10 kwietnia 2012
Wydawnictwo: Amber
Cykl: Trylogia Trylle tom 2
Tom 1: "Zamieniona" (recenzja)
Kategoria: literatura młodzieżowa, paranormal romance
Ilość stron: 320
Czas czytania: 3 dni


Już jakiś czas temu zakupiłam pełną trylogię "Trylle" Amandy Hocking. Kierowała mną przede wszystkim przyjazna cena, ponieważ jeden tom kosztował około 5 zł. W mojej głowie świtały same pochlebne recenzje, które pojawiały się wraz z premierą cyklu. Z chęcią zabrałam się za "Zamienioną", czyli pierwszą część, jednak okazało się, że "Trylle" to nic innego jak gniot. Trochę czasu minęło zanim zabrałam się za "Rozdartą", byłam zniesmaczona ponownym spotkaniem z autorką. Mimo tego szkoda było by książka się kurzyła. Jak już jest trzeba ją przeczytać. O dziwo tym razem moje odczucia były całkowicie inne. Zapraszam do dalszej lektury recenzji.

Główną bohaterką jest Wendy Neverly, która jak się okazuje w poprzednim tomie jest królewną Trylii. Porywa ją Vittra, wrogie plemię, które pragnie by zasiadła na ich tronie. Tam poznaje Lokiego, mężczyzna pomaga jej uciec, wraz z sojusznikami, którzy przybyli po Wendy. Dziewczyna dowiaduje się, że tak naprawdę jej ojciec żyje i jest nim ich największy wróg. Jakie decyzje podejmie młoda królewna. Czy nauczy się korzystać ze swojej mocy? Czy dojrzeje na tyle by zasiąść na tronie?

Amanda Hocking podniosła poziom swojej twórczości. Pierwsze rozdziały czytałam z niemałą niechęcią, nie sądziłam, że znajdę w "Rozdartej" coś godnego uwagi. Na szczęście myliłam się, a  autorka pozytywnie mnie zaskoczyła. Akcja toczy się o wiele szybciej niż w "Zamienionej", dowiadujemy się wiele nowych wartościowych informacji. Sądziłam, że będzie to typowo schematyczna powieść, jak się okazuje, nie jest tak. "Trylle" to oryginalna trylogia, gdzie znajdziemy nieznane nam wcześniej stworzenia nadnaturalne i bardzo ciekawie skonstruowany świat. Autorka przedstawia nam hierarchię jaka tam rządzi, jednak lepiej wygląda to w tomie 3, czyli "Przywróconej" - jednak o tym tytule usłyszycie więcej później. 

Kolejnym dużym zwrotem akcji są bohaterowie, którzy z szaroburych postaci zmieniają się w ludzi, których darzymy sympatią i martwimy się o ich losy. Wendy w końcu pokazuje na co ją stać. Tak samo jak jej matkę Elorę - bardzo miło obserwuje się przemianę jaką przechodzi. 

"Rozdartą" czytałam z zapartym tchem. W pewnych momentach nie mogłam się od niej oderwać. Nie jest to lektura wysokich lotów, lecz jak na młodzieżówkę byłam zadowolona. Szkoda, że "Zamieniona" jest na tak kiepskim poziomie, ponieważ odrzuca wielu potencjalnych czytelników. Mimo tego polecam tę trylogię jako odpoczynek od cięższych lektur. Nie należy się po niej spodziewać zbyt dużo, mimo wszystko miło spędziłam przy niej czas. 

Ocena: 6/10

OPIS:
 Edyta jest (i doskonale zdaje sobie z tego sprawę) zwykłą wiejską dziewczyną. Ma dwadzieścia lat, niedawno skończyła technikum hotelarskie i pracuje jako kelnerka w Copacabanie – jedynym barze, znajdującym się w wiosce, w której mieszka, Noczniku. Szara rzeczywistość nie przeszkadza jej jednak w snuciu kolorowych marzeń – Edyta zafascynowana jest barwną Brazylią, wraz z jej ciepłym klimatem, tańcami i strojami z piór i cekinów. Marzy o tym, że pewnego dnia spotka przystojnego Latynosa, który zabierze ją do nieśmiertelnego Rio de Janeiro.
Nieoczekiwanie okazuje się, że jej sny mogą się spełnić. Pewnej zimy Nocznik przeżywa prawdziwy najazd Brazylijczyków – Rafał Tokarz (syn właściciela Copacabany) bierze ślub z poznaną w Niemczech Brazylijką niemieckiego pochodzenia. Młodzi zamieszkują w Noczniku i rozpoczynają przygotowania do wielkiego polsko-brazylijskiego wesela, na które zjedzie się cała egzotyczna rodzina panny młodej. Dodatkowo młodzi proszą Edytę, która jako jedna z nielicznych dziewczyn w wiosce zna język niemiecki, aby pomogła pannie młodej – Edwiges (z polskiego: Jadwiga) – odnaleźć się w nowym otoczeniu. Powstała w ten sposób przyjaźń pozwoli Edycie na poszerzenie swojej wiedzy na temat Brazylii.
Podczas wesela Edyta poznaje Césara, kuzyna Jadwigi – ucieleśnienie wszystkich jej marzeń. César jest nieziemsko przystojny, tak egzotyczny jak to tylko możliwe i w dodatku zainteresowany właśnie Edytą. Ale nie jest też jedyny. W tym samym czasie do Nocznika przyjeżdża tajemniczy Marek Mirga, który również posiada korzenie w dalekiej Brazylii. Marek niemal od pierwszej chwili próbuje zainteresować sobą Edytę, opowiadając jej o biznesie, który rozkręca w Noczniku wraz z młodymi Tokarzami. Otóż zamierzają oni otworzyć wielką hodowlę bydła oraz stadninę koni. Projekt w błyskawicznym tempie rozrasta się o pensjonat, pokoje gościnne, spa, restaurację, sklepy z pamiątkami i cały kompleks rekreacyjno-turystyczny. Wobec dwójki tak silnych konkurentów, jakie szanse ma dawno odrzucony przez Edytę miejscowy chłopak z sąsiedztwa, Piotrek?

OPIS:
Claire Summers samotnie wychowuje jedenastoletnią Haley i daje z siebie wszystko, by przeciągnąć los na swoją stronę; każdą kwaśną cytrynę, jaką zsyła jej życie, stara się przerobić na ożywczą lemoniadę. Claire usiłuje nie tracić optymizmu i nie przyznaje się nawet przed sobą, że bardzo przydałaby się jej pomoc, najlepiej jakieś silne, męskie ramię...

David McMillan ze wszystkich sił stara się uchronić swojego asystenta Keitha Watsona przed popadnięciem w pracoholizm. Aby obudzić w młodym mężczyźnie ludzkie uczucia i przywrócić chęć do życia, David zleca mu zajęcie się prośbami kierowanych do organizacji dobroczynnej.

Pewnego dnia na biurko Keitha trafia list jedenastoletniej Haley. Dziewczynka nie prosi o pieniądze, ale o pomoc w odnalezieniu zaginionego syna starszej sąsiadki. Gdy Keith niechętnie, pod naciskiem szefa, zaczyna badać sprawę, nawet nie przypuszcza, jak bardzo zmieni się jego życie, jak sprawa listu zwiąże jego los z losem Claire, ani w jaki sposób prosta i szczera prośba małej dziewczynki doprowadzi do całej serii szczęśliwych (nie tylko dla niego) wydarzeń.



INFORMACJE:
Gatunek: dramat, romans
Produkcja: USA
Premiera: 6 czerwca 2014 (Polska), 16 maja 2014 (świat)


Wczorajszy dzień był pełen spontaniczności. W planach była wycieczka do ZOO i to już od ponad tygodnia, jednak dopadł mnie leniwiec, a na myśl o dłuższym spacerowaniu miałam ochotę zakopać się pod kocem i spać. Z tego powodu poranek spędziłam oglądając "Dextera" i przyznam, że nie przeszkadzała mi myśl spędzenia tego dnia samej, szczególnie, że podkradłam psa i miałam małomówne towarzystwo. Wraz z chłopakiem zdecydowaliśmy iść do kina na "Gwiazd naszych wina". Trułam o tej ekranizacji od dobrych dwóch tygodni i nie było możliwości, żebym przegapiła seans. Po dość długim i męczącym spacerze w końcu dotarliśmy do Cinema City by objeść się nachosami i popcornem. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po tym filmie, ponieważ książka jest mi jeszcze nieznana, jednak moje oczekiwania były bardzo duże biorąc pod uwagę oceny innych osób. 


Głównymi bohaterami filmu są poważnie chorzy nastolatkowie, Hazel ma 18 lat i raka trzustki z przerzutami na płuca, Augustus. 19 lat, miał amputowaną nogę i żyje z protezą. Poznają się na spotkaniu grupy wsparcia i od razu coś między nimi zaiskrzyło. Przyjaźń zmienia się w miłość. W dużej mierze jest to za sprawą książki, którą oboje pokochali. Mimo przeciwności losu planuję wycieczkę do Amsterdamu, gdzie poznają ulubionego pisarza. Jednak jak zakończy się ich historia? Czytelnicy książki wiedzą, ja byłam w szoku i nie wiem czy z niego wyszłam. Autor sprezentował nam nieprawdopodobny zwrot akcji, który zaskoczył chyba każdego. 


Film mnie wciągnął i oglądałam go z zapartym tchem, oczywiście zdarzyły się momenty nudniejsze, jednak jest to normalne i zrozumiałe. Aktorzy, którzy zostali wybrani, w szczególności mam na myślę tych głównych, Shailene Woodley i Ansela Elgorta, idealnie pasują do swoich roli. Gus z tym swoim zawadiackim uśmieszkiem zwalał z nóg. Sądziła, że ci aktorzy nie poradzę sobie, jak dobrze, że się myliłam. :)
Kolejną kwestią, która przypadła mi do gustu to ścieżka dźwiękowa. Zazwyczaj nie zwracam na to uwagi, lecz w "Gwiazd naszych wina" bardzo mi się podobała. 


Większa część odbiorców tego filmu należała do płci pięknej, łzy się lały, a chusteczki latały po całej sali. Nawet mężczyźni ocierali oczy, niby przypadkiem. Trzeba przyznać, że ciężko było nie dać upustu swoim emocjom, których "Gwiazd naszych wina" wywoływał całkiem sporo. Nie jeden raz zostaliśmy rozśmieszeni, a z drugiej strony często mieliśmy szklanki w oczach. Film opowiada o zwykłych ludziach, których możemy spotkać codziennie na ulicy. Jak dla mnie jest to ogromny plus, nie było żadnych "ulepszaczy" mających dać rozrywkę odbiorcom. 

Może i film nie spełnił moich oczekiwań całkowicie, jednak czas jaki przy nim spędziłam był bardzo miły i na pewno nie zmarnowany. Polecam "Gwiazd naszych wina" i naprawdę warto wybrać się do kina na seans. Już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po pierwowzór, czyli książkę :) 

Ocena: 7/10




W tym miesiącu bardzo ciężko szło mi blogowanie. W większości było to spowodowane remontem w domu i pomieszkiwaniem poza swoim kątem. Teraz siedzę wokół pudeł pełnych rzeczy i czekam, aż w końcu będę mogła wprowadzić się do swojego pokoju. Nie sądziłam, że jest to tak męczące, szczerze przyznam, że nic mi się przez to nie chce. Maj spędziłam oglądając seriale, nadrobiłam "Pamiętniki wampirów", "Grę o tron" i "Inną". Teraz zabieram się za "Dextera" i już wiem, że spędzę przy nim tyle wolnego czasu ile tylko mogę. :)
Przejdźmy jednak do tego tytułowego podsumowania, które nie będzie zachwycające.


Liczba przeczytanych książek: 6
Liczba zrecenzowanych książek: 5
Liczba postów: 9
Liczba wyświetleń bloga: 6 511

Zrecenzowane w tym miesiącu:
 Diana Rowland "My Life as A White Trash Zombie" (recenzja)
Andy Mulligan "Śmieć" (recenzja)
C.C. Hunter "Przebudzona o świcie" (recenzja)
Chuck Palahniuk "Opętani" (recenzja)
Conor Kostick "Epic" (recenzja)

Kliknięcie na okładkę przenosi na stronę z informacjami.

03.06.2014


04.06.2014



















Obsługiwane przez usługę Blogger.