Waldemar Płudowski "Mistrzyni burz"

11 Comments
Informacje:
Data premiery: czerwiec 2010 r.
Wydawnictwo: Multi-Service Sp. z o.o.
Ilość stron: 460
Ocena: 5/10

Opis wydawnictwa:
Czy z burzowej chmury można uczynić chorągiew dla armii? I czy może to zrobić dziewczyna, która ani nie ma armii, ani nawet zamiaru, by wybierać się na jakąś wojnę? Esme ma tylko jedno małe marzenie – zasłużyć na srebrną bransoletę będącą znakiem jej klanu czarownic… jednakże żyje w świecie, gdzie rządzą kaprysy sił przeznaczenia… a one mogą wszystko. Jedną kroplę wody potrafią zamienić w huczący wodospad. Czy dzielny rycerz jest w stanie samotnie zatrzymać szaleńczą szarżę pancernej jazdy? Nie wydaje się to możliwe… chyba, że w walkę wtrącą się demony losu. One z jednego rzuconego kamienia mogą zrobić kamienną lawinę…Mistrzyni Burz to opowieść o magii, intrygach, pojedynkach i zuchwałej wyprawie podjętej w celu odnalezienia zaginionego królestwa. Ale również jest to opowieść o szukaniu własnej drogi – przez rycerza, który podróżuje przez świat z magicznym mieczem i przez młodą wiedźmę starającą się zrozumieć swój magiczny talent.

* * *

Fantasy jest jednym z moich ulubionych gatunków literackich. Czytając „Mistrzynię burz” zdałam sobie sprawę, że rzadko kiedy sięgam po dzieła polskich autorów. Nie wiem dlaczego, ale mam jakiś uraz do polskich pisarzy i wiem, że dużo przez to tracę. Chyba pora nadrobić zaległości, prawda?
Waldemar Płudowski jest polskim pisarzem, „Mistrzyni burz” to jego pierwsze większe dzieło, które zostało wydane przez „Multi Service” w 2010 roku. Dopiero teraz miałam okazję sięgnąć po tę lekturę i wydaje mi się, że mimo kilku minusów, nie był to czas całkowicie stracony. Można powiedzieć, że „coś” w tej książce jest.

Autor wprowadza nas do świata magii, gdzie spotkać można rycerzy, czarownice i wiele istot nadnaturalnych. To właśnie tam poznajemy głównych bohaterów, którzy w najbliższym czasie uzyskują cel, do którego bacznie dążą. Mowa o rycerzu Michale, któremu przypisana jest sława, lecz droga do niej nie jest łatwa. Następnie pojawia się Esme – czarodziejka starająca się dołączyć do wielkiego klanu czarownic, lecz nie jest tam całkowicie mile widziana. I tak właśnie Waldemar Płudowski prowadzi postacie jak za rączkę w coraz gorsze zasadzki i bitwy pełne rozlewu krwi. 
Gildia Ebola, jest organizacją, której nie cechuje dobroć. Są wrogami czarownic, co gorsza dość potężnymi by uznać ich za wysokie zagrożenie. Esme znajduje się w samym środku tlącego się ognia jakim jest spór między Gildią, a Barreine Itt – wcześniej wspomnianego klanu czarownic. Na tym oparta jest cała fabuła tej wielowątkowej książki.

Jak już piszę o głównych bohaterach to od razu ich ocenię. Z początku miałam nadzieję, że Michał nie okaże się typowym rycerzykiem z gorącą głową. Niestety musiałam się zawieść. Charakter stworzony przez autora, akurat dla tej postaci sprawiał, że za każdym razem gdy stawał się on narratorem to miałam dość książki. Mężczyzna, któremu przypisane jest sława i bogactwo. Nosi ze sobą legendarną tarczę i miecz, ma wspaniałe nieustraszone pegazy i nie wiadomo co jeszcze.
Esme Loe została obdarzona ostrym charakterkiem. Czarownicę polubiłam, chyba jako jedyną z całej lektury. Jest dynamiczna, nie poddaje się i nic nie przychodzi jej z wielką łatwością, jak Michałowi. Walczy nie dla siebie, lecz innych i to sprawiało, że postać stawała się przyjemniejsza.

Pierwszym minusem, który rzucił mi się w oczy to brak wyjaśnienia czegokolwiek. Strasznie ciężko było mi wciągnąć się, w tę książkę. Nie miałam pojęcia o co chodzi, wiem że jakaś czarownica została porwana przez jakąś dziwną gildię, ale co dalej? Przewracam stronę, a tam wielki napis „Dwa lata później”. A zaczynało się tak emocjonująco. W kolejnych rozdziałach napięcie całkowicie opadło i zostałam lekko zanudzana. Raz na jakiś czas odbywała się walka, która trwała chwilę i brakowało w niej dreszczyku. Następnie zostaje przedstawiona stereotypowa „zła królowa” – ile razy powtarzał się ten motyw? Chyba nie można tego zliczyć.  No i brak klimatu. Od czasu do czasu opisy krajobrazu, a tak to nic. Rzeczą, którą uwielbiam w książkach fantasy są właśnie opisy czarujących okolic. Jak na książkę o czarownicach, znalazłam w niej mało informacji o magii. Autor nie odpowiedział na wiele pytań i pozostawia niedosyt. Mimo tego w lekturze znajdzie się kilka wartościowych elementów. Można rozważyć przeznaczenie, poczucie wolności i inne ważne dla człowieka sprawy. Często z tego powodu „Mistrzyni burz” skłaniała mnie do przemyśleń i wprawiała w melancholijny nastrój. Fabuła jest rozbudowana, jednak brakuje tu zwrotów akcji, które wciągałyby i szokowały czytelnika.

Nie jestem pewna, czy „Mistrzyni burz” jest książką, którą będę komukolwiek polecać. „Przeczytane-zapomniane” – tak mogę określić tą powieść. Z racji tego, że jest to pierwsza wielokartkowa praca Waldemara Płudowskiego, nie oceniam jej nisko i czekam na kolejne dzieła tego autora.

Ocena: 5/10







You may also like

11 komentarzy:

  1. Całkiem ciekawa okładka. Ocena jednak średnio zachęca do przeczytania, więc chyba jednak ją sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety zupełnie mnie do tej książki nie ciągnie i chyba nic nie stracę, jeśli po nią nie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba mogę sobie odpuścić bez żalu tę książkę. Zupełnie nie mam na nią ochoty i widzę, że nie jest jakaś szczególnie warta uwagi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka rzeczywiście rewelacyjna, ale jednak się na nią nie skuszę ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. zupełnie nie zainteresowała mnie ta historia, zatem nie zamierzam po nią sięgać
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam że fantasy to czytałam chyba wieki temu, teraz jakoś mnie nie ciągnie, może kiedyś. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Będę się wystrzegać - ocena mnie nie przekonuje do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już sama okładka odrzuca, a po tej recenzji z pewnością nie sięgnę po tę pozycję :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mój klimat, a jeśli dodatkowo opinia o książce jest tak słaba, to z pewnością ta książka nie znajdzie się na mojej liście książek fantasy, które mogłyby mnie zachęcić do poznania tego gatunku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm.. Chyba się wstrzymam z jej czytanie. Dzięki za cynk!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.