David Daider "Dragon Age. Utracony tron"

7 Comments

"Kiedy matka młodego Marica, ukochana Królowa Rebeliantka, zostaje zdradzona i zamordowana przez niewiernych szlachciców, ten musi poprowadzić armię i podjąć próbę uwolnienia królestwa spod jarzma obcego tyrana. Władzę dzierżą najokrutniejsi, a udręczony lud pragnie sprawiedliwości.

Książę bez królestwa, oszukany i zdradzony, staje w szeregach rebelii. Jego sojusznikiem jest młody banita Loghain oraz Rowan - piękna wojowniczka, przyrzeczona mu od urodzenia na żonę.

 Otoczony przez zdrajców i szpiegów Maric musi nie tylko przeżyć, ale wypełnić swoje przeznaczenie: uwolnić Ferelden i przywrócić swój ród na utracony tron."

Informacje:
Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska
Tytuł oryginału: Dragon Age: The Stolen Throne
Seria/cykl wydawniczy: Dragon Age tom 1
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: październik 2009
Liczba stron: 469


„Dragon Age. Utracony tron” to prequel znanej gry „Dragon Age. Początek”. Pozwala nam zapoznać się z historią, która odbyła się przed jej fabułą. Możemy być świadkami wydarzeń, które zaważyły na przyszłości Fereldenu – jednym z krajów przedstawianego nam świata.

Książka nie wyjaśnia nam praktycznie nic. Od razu zostajemy wciągnięci w niebezpieczne krainy, gdzie toczy się walka między rebelią, a orlesianami o przywrócenie tronu prawowitemu władcy. Nie mamy pojęcia jak zwie się stolica kraju, czym charakteryzują się krasnoludy, elfy. Jakie religie panują w królestwie i kto jest kim. To wielki minus dla każdego czytelnika, który nie miał okazji zapoznać się z grą. Pierwszą postacią, którą poznajemy jest młody chłopak imieniem Maric. Ucieka przed wrogami ogarnięty smutkiem z powodu straty matki Królowej Rebeliantów i tym samym Fereldenu. Spragniony odpoczynku wpada na Loghaina, mężczyzna prowadzi go do ukrytego obozu. Niestety po krótkim czasie zostają zmuszeni go opuścić. Zagubiony książę wraz z towarzyszem ukrywa się pośród najniebezpieczniejszych lasów. Gdy niechcący wpadają na Rowan – przyjaciółkę Marica – zostają doprowadzeni do armii, którą prawowity władca musi poprowadzić. Tylko czy da radę?

„Bo przecież w baśniach wszystko kończyło się dobrze. Bohater wychodził z labiryntu, a potem żył długo i szczęśliwie ze swoją ukochaną. Po trudnościach, zawirowaniach losu zawsze występuje radosne zakończenie”

Ale czy tym razem spotkamy się z ‘happy endem’. Musicie sami się przekonać.

Bohaterowie są barwni, każdy z nich ma wyraźne ukazany charakter. Da się ich polubić, ale nic poza tym. To nie są postacie, które na długo zapadają w głowie. Jedną z tych najważniejszych nie jest tak naprawdę Maric, ponieważ pod względem charakteru to Loghain jest warty uwagi. Dla tych, którzy nie mieli styczności z komputerową wersją to chciałabym zauważyć, że mężczyzna zdradził króla. Nie przysłał posiłków i zostawił władcę tronu na pastwę losu, przy okazji postarał się by podkraść mu koronę. A prequel przedstawia go jako prawdziwego przyjaciela Marica. Historia tej dwójki jest bardzo ciekawa.

Książka nie daje nam odpocząć od akcji. Co chwila coś się dzieje. Opisy walki, czy otoczenia są niestety zbyt ubogie, ale wyobraźnia czytelnika zastępuje to wszystko. Spotykamy się również z wątkiem miłosnym, jest ciągnięty przez całą książkę, tylko niezbyt często wspominany. Zdrady, nieodwzajemniona miłość i kłamstwa. Mieszanka wybuchowa, która trzyma w napięciu.

Jak zdążyliście zauważyć „Dragon Age. Utracony tron” to lektura typu fantasy wypełniona nierealnymi stworzeniami. Autor przedstawia nam całkowicie inny świat, do którego szybko można się przystosować . Książka wciąga, ale nie jakoś wyjątkowo dobrze. Można się od niej oderwać.
Polecam ją fanom tego typu historii, a przede wszystkim graczy „Dragon Age”. Reszta może sobie odpuścić, ponieważ posiada mimo wszystko wiele minusów spowodowanych niedoświadczeniem Davida Gaider’a – w końcu to jego pierwsza powieść. 
„Dragon Age. Utracony tron” to pozycja pisana bez serca mająca na celu rozszerzenie popularności gry, a przynajmniej takie mam wrażenie. Mimo wszystko sięgnę po kolejne części. Nie lubię zostawiać niezakończonych serii.

Ocena: 6/10 


* * *
Jak możecie zauważyć rozciągnęłam trochę skalę oceniania. Spowodowane jest to moimi sprzecznymi uczuciami. Niektóre książki posiadały taką samą ocenę, a były na innym poziomie. A teraz, gdy maksymalna liczna punktów wynosi 10 będzie mi łatwiej wyzbyć się wyrzutów sumienia. : )
W najbliższym czasie recenzja:
Antologia "Maski"
Santiago Posteguillo "Africanus. Syn konsula"



You may also like

7 komentarzy:

  1. Ja też chyba po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja chyba jednak podziękuję. Nie mój klimat :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie przepadam za takim stylem. To nie dla mnie lektura.

    OdpowiedzUsuń
  4. i nie dla mnie ta seria niestety :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mam ochotę przeczytać ta książkę. Nie mój styl, ale może mi się spodobać ;)

    Pozdrawiam,
    Panna Nikt

    OdpowiedzUsuń
  6. Spodobała mi się okładka:) Ale z czytaniem na razie się wstrzymam:D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.