ZAPOWIEDŹ: 12-19 MARCA

Przeglądając premiery najbliższego tygodnia, postanowiłam wybrać kilka swoich faworytów i podzielić się nimi z Wami jak za dawnych czasów! 💗 Jestem bardzo ciekawa "O wiele więcej" Kim Holden, szczególnie, że wcześniejsze jej powieści bardzo mi się podobały. Dodatkowo "Metoda" Shannon Kirk wydaje się lekturą godną uwagi. Dawno nie czytałam czegoś...

Read More

Data premiery: 21 grudnia 2012
Wydawnictwo: Dreams
Seria: "Kroniki Tempusu" #1

Każdy wie, że miło czasem sięgnąć po lekką książkę. Dzięki takim tytułom można odpocząć i w końcu się zrelaksować, a ostatnimi czasy bardzo tego potrzebuję. Z tego powodu sięgnęłam po "Kroniki Tempusu: Królowa musi umrzeć". Jednak, czy ten tytuł podołał swojemu zadaniu? 

Kate jest molem książkowym. Często chowa się pod łóżkiem i czyta to co wpadnie jej w łapy - często jest to literatura popularnonaukowa o historii, bądź naukach ścisłych. Któregoś dnia po wyjściu z pod łóżka okazuje się, że dziewczynka cofnęła się w czasie i to o ponad wiek. Znajduje się w pałacu Buckingham, a pierwszą postacią, którą spotyka jest księżniczka Alicja, córka królowej Wiktorii i księcia Alberta. Okazuje się, że ktoś pragnie porwać Alicję i dokonać zamachu na jej matkę. Kate wraz z przyjaciółmi musi powstrzymać złoczyńców. 

"Kroniki Tempusu: Królowa musi umrzeć" to książka przede wszystkim dla młodszych czytelników. Mamy tu do czynienia z lekkim, prostym językiem, który bardzo pomaga podczas lektury. Szczególnie, że książka jest okropnie... nudna. Znajdziemy w niej bardzo mało akcji, nic ciekawego się nie dzieje. Z tego właśnie powodu nie mogłam się w nią wciągnąć. Dużo czasu spędziłam przy "Kronikach Tempusu", ponieważ nie chciało mi się ich czytać. O wiele więcej spodziewałam się po książce o podróżach w czasie, w których zakochałam się po "Magicznej gondoli". Oczywiście podczas "Kronik Tempusu: Królowa musi umrzeć" mamy kontakt z wątkami historycznymi, jednak nic nie było wystarczająco rozwinięte. Dzięki K.A.S. Quinn poznaliśmy postacie takie jak królowa Wiktoria, lecz nie było nam dane bliżej je poznać. Nie potrafiłam związać się z Kate i jej przyjaciółmi. Można powiedzieć, że los bohaterów był mi zwyczajnie obojętny. 

"Kroniki Tempusu: Królowa musi umrzeć" to książka, która może spodobać się, jedynie młodszym osobom. Poleciłabym ją czytelnikowi w wieku około 10 lat, lecz nie więcej. Za to starsi spokojne mogą darować sobie "Kroniki Tempusu", ponieważ zwyczajnie nie przypadnie im do gustu.

Ocena: 2/10 

Data premiery: 8 kwietnia 2015
Wydawnictwo: Feeria Young
Cykl: "Oddechy" #3

Nareszcie nadszedł czas na zakończenie przygód Emmy z trylogii "Oddechy". "Biorąc oddech" to już ostatni tom. Z jednej strony nie mogłam się doczekać tego tytuły, z drugiej nie chciałam jego końca. Z chęcią przeczytałabym kolejne części przygód głównej bohaterki. Rebecca Donovan stworzyła naprawdę wciągającą historię, która zapada w pamięć.

Akcja toczy się dwa lata po zakończeniu II tomu trylogii, czyli "Oddychając z trudem". Po rozstaniu z Evanem, Emma nie radzi sobie zbyt dobrze. Jest wrakiem człowieka. Wciąż nie może zapomnieć o przeszłości i pójść dalej. Dziewczyna zaczyna odurzać się alkoholem by choć na chwilę przestać odczuwać ból. Wszyscy obawiają się, że pójdzie w ślady matki. Wtedy ponownie spotyka Evana. Jednak, czy i tym razem uda mu się ocalić ukochaną?

"Biorąc oddech" wyróżnia się na tle całej trylogii. Różni się od swoich poprzedniczek i to diametralnie. Opuszczamy rodzinne miasteczko głównej bohaterki, która sama przechodzi metamorfozę. Mamy do czynienia z większą ilością akcji. Ciągle coś się dzieje. Tej książki po prostu nie można odłożyć na bok. Gdy wieczorem zabrałam się za lekturę, spędziłam z nią pół nocy. Wciąga już od pierwszych stron.
Wróćmy jednak do Emmy. Jeśli mieliście już okazję ją poznać, wiecie jaka była. Spokojna, cicha i skromna dziewczyna. Zawsze na pierwszym miejscu stawiała dobro innych. Jednak to się zmieniło wraz z rozstaniem z Evanem. Przestało ją obchodzić cokolwiek. Wszystko co przeszła było dla niej zbyt ciężkie, a tajemnica, którą skrywała przez tyle lat niszczy ją od środka. Z pomocą przybywa Sara i nowe przyjaciółki Emmy. Dodatkowo dziewczyna poznaje przystojnego chłopaka - między nimi coś iskrzy. Wraz z powrotem Evana, mamy do czynienia z trójkątem romantycznym, którego nie da się określić mianem schematycznego. Nikt nie ma pojęcia, czego może się spodziewać, ponieważ relacje tej trójki są lekko mówiąc, dziwne. 
Pierwszy raz spotkałam się z takim natłokiem uczuć głównej bohaterki. Rebecca Donovan bardzo się na nich skupia. Mam wrażenie, że przedstawienie uczuć Emmy było dla autorki najważniejsze i zdecydowanie jej się to udało.
Kolejnym małym plusem jest koniec z przesłodzonymi relacjami między Emmą, a facetami. Widać, że bohaterowie są starsi. Wyjątkiem jest Evan. Odnoszę wrażenie, że nie zmienił się w żaden sposób. Wciąż wydawał się być tym samym nastolatkiem co w poprzednich częściach. Podczas lektury dotarło do mnie, że nigdy go tak naprawdę nie lubiłam.

Jak dla mnie największym minusem książki są nierozwinięte wątki dotyczące Sary i jej związku z Jasonem, oraz innych przyjaciółek Emmy. Z drugiej strony, gdyby autorka miałaby poruszyć bliżej temat tych postaci pobocznych, z trylogii zrobiłoby się spokojnie V tomów. (Naprawdę nie miałabym nic przeciwko!)

Zakończenie tak dobrej trylogii jaką były "Oddechy" nie przypadło mi do gustu. Przede wszystkim nie zapadało w pamięć. Spodziewałam się, że Rebecca Donovan zaskoczy nas tak jak w I, lub II części. Niestety nie tym razem. Dla jednych to kamień z serca, dla innych zawód.

"Biorąc oddech" to jak najbardziej udana powieść. Wciąga i zachwyca od pierwszych stron. Mimo kilku małych minusów muszę uznać ten tom za najlepszy z całej trylogii. Jedyne co mi pozostaje to polecić twórczość Rebecci Donovan. Już nie mogę się doczekać kolejnej jej książki, czyli "Co jeśli...".

Ocena: 9/10

Trylogia "Oddechy"


Pierwszy tom "Władcy Pierścieni", czyli "Drużyna Pierścienia" to książka, którą najzwyczajniej pochłonęłam. Nie mogłam się od niej oderwać, czy odłożyć na bok. Wszędzie targałam to wielkie tomiszcze. Jednak, gdy przyszła pora na "Dwie wieże" po prostu padłam. 

Zacznijmy od tego, że uwielbiam przygody Froda i jego przyjaciół. Świat wykreowany przez Tolkiena jest wszystkim czego może zapragnąć fan fantastyki. Tę powieść spokojnie można określić jako dzieło. Jednak II tom, był o wiele cięższy od I. Nie mogłam się w niego wciągnąć, a wszystko przez niezliczone ilości opisów, historie tego uniwersum i to, że najzwyczajniej w świecie mało się działo. Dopiero 4 księga, czyli ostatnia, spowodowała, że zapragnęłam przewracać kolejne strony.

Pomimo mojej niechęci do "Dwóch wież" nie daruję sobie "Powrotu Króla". Po prostu nie mogłabym tego zrobić, biorąc pod uwagę, że jest to podobno najlepszy tom. 


Data premiery: 25 czerwca 2012
Wydawnictwo: Otwarte
Cykl: "Dotyk Julii" #1

Kilka lat temu, gdy miała miejsca premiera "Dotyku Julii", zakładałam, że ten tytuł jest moim "must have". Jednak tak jakoś wyszło, że nie trafił na moją półkę. Dopiero po kilku latach było mi pisane zapoznać się z historią Tahereh Mafi i mam co do niej mieszane uczucia.

Dotyk Julii zabija. Komitet Odnowy pragnie wykorzystać dziewczynę jako broń w walce z buntownikami. Jednak nastolatka nie pozwoli na to tak łatwo. Nie podda się, szczególnie gdy ma o co, a raczej o kogo walczyć. Okazuje się, że jej drogi krzyżują się z Adamem, chłopcem, którego znała jako dziecko. Tylko on może ją dotknąć i dalej żyć. 

Po wielu pozytywnych recenzjach, spodziewałam się, że ten tytuł jest naprawdę bardzo ciekawą powieścią. Jednak szybko, moje marzenia zostały rozwiane. Zacznijmy od języka jakim posługuje się autorka. Nie mogłam tego czytać. Szczególnie przeszkadzały mi powtórzenia. Miałam ochotę wtedy trzasnąć książką o ścianę. Przecież zrozumiałam za pierwszym razem, dlaczego jeszcze spokojnie trzy musiałam czytać to samo słowo! To był koszmar, który sprawnie zniechęcił mnie do czytania "Dotyku Julii". 
Fabuła również nie zachwyca. Nie mogłam wciągnąć się w historię. Przyznam, że przygody Julii po prostu mnie nie zaintrygowały. Dodatkowo dochodzi to zakończenie rodem z "X-manów". To była dla mnie kompletna porażka. Miałam poczucie, że zmarnowałam czas przez tę książkę. 

Nikomu nie polecam "Dotyku Julii". Jeśli ktoś pragnie dystopii, niech przeczyta "Igrzyska Śmierci", czy "Niezgodną". Przez "Dotyk..." można tylko i wyłącznie zniechęcić się do tego typu lektur. Na pewno nie sięgnę po kolejne tomy trylogii. 

Ocena: 4/10




Zapowiedź: kwiecień 2015

Data premiery: 8 kwietnia Po trudnych przeżyciach najpierw z dręczącą ją ciotką, a następnie z uzależnioną od alkoholu matką, Emma zupełnie odcięła się od tego, co było. Ale tylko pozornie. Ma nowe życie i nowych znajomych w Kalifornii, a mimo to każdego dnia ścigają ją te same wspomnienia. Broni się...

Read More

Data premiery: 4 marca 2014
Wydawnictwo: Amber
Cykl: "Czekam na Ciebie" #1

Moja nienawiść do wydawnictwa Amber jest znana wszystkim czytelnikom bloga. Spójrzcie na te okładki, tłumaczenia i jakość papieru. Po prostu nie mogę tego przeżyć. Nigdy nie miałam zamiaru sięgnąć po "Zaczekaj na mnie", dopóki nie dowiedziałam się, że J. Lynn to pseudonim Jennifer L. Armentorut znanej przede wszystkim z serii "Lux". To dzięki "Zaczekaj na mnie" zakochałam się w new adult. 

Książka opowiada historię Avery. Nieśmiałej i lękliwej dziewczyny, która ucieka przed przeszłością. Postanawia zacząć kolejny etap w swoim życiu w całkowicie nowym miejscu, z dala od rodziny. Wtedy poznaje przystojnego Camerona, który sprawia, że dziewczyna pragnie zacząć żyć na nowo. Jednak nie jest to takie proste. Avery jest ofiarą gwałtu, a bliskość mężczyzny nadal wprawia ją w lekko mówiąc, zakłopotanie. 

"Zaczekaj na mnie" wciągnęło mnie od pierwszych stron. Romans między głównymi bohaterami jest bardzo dobrze skonstruowany i jak najbardziej realistyczny. Historia nie jest w żadnym stopniu przesłodzona, jak wiele innych tego typu. Przy tej powieści płakałam, śmiałam się jak głupią i czerwieniłam, z powodu scen erotycznych. Autorka wie, jak wywołać te wszystkie emocje u czytelnika. 

Jennifer L. Armentrout pokazała, że potrafi napisać genialny romans bez wątków fantastycznych. Jej pióro jest lekkie i przystępne jak zawsze. Zachwyciła mnie tą serią i na pewno sięgnę po kolejne części, a "Zaufaj mi" już mam za sobą. Polecam!

Ocena: 8/10

Data premiery: 5 grudnia 2014
Wydawnictwo: Amber
Cykl: "Czekam na Ciebie" #1.5

Ostatnio nastała bardzo nieciekawa moda dotycząca pisania tych samych historii z punktu widzenia innego bohatera. Przykładem może być "Losing Hope" i "Tak krucho". Przyznam, że nie przepadam za tego typu powieściami i zazwyczaj staram się ich unikać. Jednak przy "Zaufaj mi" nie mogłam się powstrzymać.

Cameron jest postacią, która skrywa wiele tajemnic. Dzięki tej książce możemy dowiedzieć się więcej o nim, jego rodzinie i problemach z agresją. Jednak to nie wszystko. Przyznam, że najbardziej podobała mi się duża liczba opowiastek dotyczących związku z Avery. Autorka dodała wiele nowych scen i smaczków. To te momenty najbardziej mnie wciągały.

"Zaufaj mi" nie jest pozycją obowiązkową. To tylko dodatek do serii, który najzwyczajniej można pominąć. Jednak jako fanka Camerona i Avery nie dałam rady. Chciałam trwać przy nich jak najdłużej, biorąc pod uwagę, że kolejne tomy serii skupiają się na innych postaciach. 

Jeśli "Zaczekaj na mnie" przypadło wam do gustu, to na pewno to samo stanie się z "Zaufaj mi". Polecam! 

Ocena: 7/10

Data premiery: wrzesień 2014
Wydawnictwo: Jaguar 
Cykl: "Coś do stracenia" #2

Kilka miesięcy temu miałam okazję przeczytać "Coś do stracenia" Cory Carmack. Mam same dobre wspomnienia z tej lektury. Pamiętam jak śmiałam się do łez i robiłam wszystko by nie odłożyć jej na bok. Z tego powodu postanowiłam zabrać się za kolejny tom z serii, czyli "Coś do ukrycia". 

Książka opowiada historię Cade'a, po tym jak wyjechał do Filadelfii by studiować na uniwersytecie Temple. Nadal nie może pozbierać się po utracie Bliss, a do tego dowiaduje się, że zaręczyła się z Garrickiem. Wtedy spotyka nietypową dziewczynę, o ksywce Max, która prosi go by... udawał jej chłopaka. Cade przystaje na propozycję. Właśnie tak zaczyna się ich historia.
Okazuje się, że Max ma bardzo nietolerancyjną rodzinę. Pragną by ich dzieci były poukładane i idealne. Niestety ta dziewczyna nie pasuje do ich wyobrażeń, a szczególnie jej pokryte tatuażami ciało. McKenzie boi się odrzucenia, więc ukrywa to kim jest. 

Niestety "Coś do ukrycia" nie przypadło mi do gustu tak jak "Coś do stracenia". Nie było już tego humoru, który pokochałam. Autorka przeobraziła tę serię w dramat, a ja jak głupia liczyłam na kolejną przezabawną historię. Z tego powodu bardzo ciężko czytało mi się tę książkę i nie mogłam się w nią wciągnąć. Mimo tego, dzięki niej przekonałam się do Cade, a przyznam, że nie przepadałam za nim w I tomie serii. Był strasznie irytujący!

Cora Carmack tym razem przedstawia nam ciężką historię, która niekoniecznie zapada w pamięć. Nie jestem pewna, czy poleciłabym komuś "Coś do ukrycia". To kolejna książka typu new adult, których pełno. 

Ocena: 6/10

Pages (51)1234567 »
Obsługiwane przez usługę Blogger.