Holenderskie miasteczko Delft, połowa XVII wieku. Louise Eeden, córka uznanego projektanta porcelany, doskonale wie, czego oczekuje się od niej ze względu na interesy rodzinne. Kiedy więc ojciec zleca słynnemu artyście, Jacobowi Haitinkowi, wykonanie jej portretu, przystaje na to, choć niechętnie. Godzi się też z myślą, że dla dobra prowadzonej przez ojca firmy ma wkrótce poślubić Reyniera de Vriesa, syna największego producenta ceramiki w Delft.
Sytuacja komplikuje się jednak, gdy w pracowni malarskiej dziewczyna poznaje Pietera, młodego pomocnika mistrza. Dzieli ich religia, majątek, pochodzenie – czy połączy miłość?
Książka Aubrey’a Flegga wprowadza w niezwykły świat XVII-wiecznej Holandii. Portretuje złoty wiek malarstwa, epokę narodzin wielkich mistrzów i rozkwitu gospodarczego, a jednocześnie niepokojów religijnych – znane również z książki Dziewczyna z perłą.
~* * *~
Nigdy wcześniej nie miałam okazji zapoznania się z
irlandzką literaturą. Raczej nie byłam nią szczególnie zainteresowana, bo niby
dlaczego? Jednak czytając „Skrzydła nad Delft” Aubreya Flegga muszę przyznać,
że żałuję tak późnego spotkania z Irlandią. W końcu nauczę się, że warto sięgać
po książki pisarzy nie tylko amerykańskich, czy angielskich.
„Skrzydła nad Delft” rozpoczynają trylogię o losach
Louise Eeden. Młodej dziewczynie z dobrego domu. Akcja rozgrywa się w połowie
XVII wieku w tytułowym, małym miasteczku Delft. Można powiedzieć, że tam każdy
zna każdego, tym samym szybko rozprzestrzeniają się plotki. Louise pada na
języki wścibskich sąsiadów, gdyż jest partią „do za mąż pójścia”, a jej
przyjaciel z dzieciństwa Reynier DeVriesa wciąż się koło niej kręci.
Jej podejście do całej sytuacji zmienia wizyta u
Mistrza, któremu zostało zlecone namalowanie portretu dziewczyny. Tam poznaje
jego pomocnika, Pietera. W pewien sposób łączy ich tak dużo jak dzieli. Wydaje
się, że to tylko zwykłe romansidło, jednak pozory mylą. „Skrzydła nad Delft”
poruszają wiele ważnych czynników. Możemy spojrzeć na różnice religijne, oczami
ludzi średniowiecza. Obserwujemy, rozwijające się uczucie, które pomimo piękna,
nie jest mile widziane. Patrzymy jak Louise stara się wybrać spomiędzy dwóch
ważnych dla niej rzeczy. Kiedyś naprawdę szybko należało dorosnąć, w
teraźniejszych czasach jesteśmy uważani za dzieci nawet kończąc to przepisowe
18 lat.
Książka nie jest nastawiona na akcję, chodzi raczej
o przesłanie i czytanie między wierszami. Jeśli ktoś lubi historie, które
opisują życie codzienne wymieszane z lekkim romansidłem, to szczerze polecam tę
pozycję. Czyta się łatwo i szybko. Wiele dopisków wyjaśnia nam nieznane słowa.
Opisy otoczenia są barwne, ale nie jest ich dużo. Czytanie o okolicy nie nudzi,
a pozwala się wczuć. Dialogi między bohaterami są naturalne, niektóre sceny
wywoływały uśmiech, a inne zdziwienie. Mimo wszystko mam wrażenie, że było to
stłumione. Jakby autor nie podchodził do pisania emocjonalnie. No właśnie tego
mi brakuje – szczerych uczuć, którymi przesiąknięte są strony.
Główna bohaterka, o której przygodach opowiada
trylogia, jest postacią, która nie zdobyła mojego serca od pierwszych stron.
Musiałam powoli przyzwyczajać się do jej światopoglądu i rozterek, które
budziły we mnie raczej negatywne uczucia. Miałam ochotę wywiesić transparent z
napisem: kieruj się sercem, a nie rozumem. Jednak wraz ze stronami zaczęłam
rozumieć Louise. I urosła ona w moich oczach. Dodatkowo jest raczej
niekonwencjonalną dziewczyną. Nudzą ją rozmówki o modzie i chłopcach, za to
uwielbia naukę.
Wydanie „Skrzydeł…” jest naprawdę cudowne. Okładka
bardzo mi się podoba, niby nie jest specjalna, jednak pasuje do klimatu
lektury. Oniemiałam przekartkowując strony. Przed każdym rozdziałem znajduje
się mały rysunek przedstawiający, któregoś z bohaterów. Czcionka, nie za mała,
nie za duża ułatwia czytanie.
„Skrzydła nad Delft” miały w moim przypadku te
lepsze i gorsze chwile. Czasami, gdy nic się nie działo odkładałam książkę i
wracałam do niej dopiero następnego dnia. A potem z kolei, tak mnie wciągały,
że nie mogłam oderwać nosa od lektury.
Polecam ją czytelnikom nie szukającym ciągłej
akcji. Tak jak już wcześniej wspomniałam – „Skrzydła nad Delft” to książka na
tzw. „czas relaksu”. Można się przy niej rozluźnić i odpocząć od gwaru miasta.
Ocena: 8/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Esprit :)
Przeczytałam ją w niecałe 2 dni. Gdyby nie robić przerw na spotkanie z przyjacielem, pewnie skończyłabym ją w jeden dzień. ;) Osobiście wywarła na mnie dobre wrażenie, chociaż podobnie jak Tobie, brakowało mi tu emocji. Dopiero pod koniec książki zaczęło się coś "dziać." Chodzi mi o główną bohaterkę, która wówczas przejrzała na oczy. Czekam z niecierpliwością na kolejny tom, gdyż zakończenie pierwszego troszkę mną wstrząsnęło. A jak było z Tobą po przeczytaniu zakończenia? ;)
Byłam zszokowana. Naprawdę nie spodziewałam się takiego zakończenia. Od razu miałam ochotę sięgnąć po kolejną część, żeby zdobyć odpowiedź na pytanie "Co się teraz stanie?". Mam nadzieję, że na polskim rynku już niedługo ujrzymy ciąg dalszy przygód Louise. :)
Na blogach dość często pojawiają się recenzje tej książki, z reguły przychylne. Postaram się bliżej zapoznać ze "Skrzydłami nad Delft" :) Pozdrawiam cieplutko :)
czas najwyższy ją zakupić, bo gdzie nie wchodzę każdy ją poleca;) Czyli książka musi mieć coś w sobie, bo skoro pojawia sie na każdym blogu i ma pochlebne opinie nie może być zła;)
Powieść przeczytałam szybko. Gdyby nie to, że co chwilę czymś się zajmowałam, zapewne dałabym radę pochłonąć lekturę w jeden dzień. Okładka rzeczywiście intrygująca.
"Skrzydła nad Delft" szukałam właśnie na czas relaksu i nie zawiodłam się. :)
OdpowiedzUsuńTyle osób teraz zaczytuje się w tej książce... kurde, a ja nie mam okazji :( A w sumie widzę, że warto sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ją w niecałe 2 dni. Gdyby nie robić przerw na spotkanie z przyjacielem, pewnie skończyłabym ją w jeden dzień. ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście wywarła na mnie dobre wrażenie, chociaż podobnie jak Tobie, brakowało mi tu emocji. Dopiero pod koniec książki zaczęło się coś "dziać." Chodzi mi o główną bohaterkę, która wówczas przejrzała na oczy.
Czekam z niecierpliwością na kolejny tom, gdyż zakończenie pierwszego troszkę mną wstrząsnęło. A jak było z Tobą po przeczytaniu zakończenia? ;)
Byłam zszokowana. Naprawdę nie spodziewałam się takiego zakończenia. Od razu miałam ochotę sięgnąć po kolejną część, żeby zdobyć odpowiedź na pytanie "Co się teraz stanie?". Mam nadzieję, że na polskim rynku już niedługo ujrzymy ciąg dalszy przygód Louise. :)
UsuńBardzo ciekawa książka. Na pewno jak spotkam to po nią sięgnę. Pozdrawiam! I naprawdę dobra recenzja.
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazki-madame-k.blogspot.com/
Sporo recenzji tej książki ostatnio. Osobiście uważam , że jest bardzo fajna.
OdpowiedzUsuńWydaje się być idealna dla mnie. Koniecznie muszę przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJuż któryś raz czytam opinię na temat tej książki i chyba wreszcie muszę po nią sięgnąć. :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńNa blogach dość często pojawiają się recenzje tej książki, z reguły przychylne. Postaram się bliżej zapoznać ze "Skrzydłami nad Delft" :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńJuż kolejny raz czytam recenzję tej książki. Aż chyba sama przeczytam ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRaczej wolę książki, które nie pozwalają się oderwać :) Wolę trochę dreszczy niż relaks, więc odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
z chęcią przeczytam !
OdpowiedzUsuńmam ją na oku od dłuższego czasu :)
Gdzieś już ją widziałam, zastanowię się nad przeczytaniem. Teoretycznie nie moja bajka, ale kto wie ;)
OdpowiedzUsuńczas najwyższy ją zakupić, bo gdzie nie wchodzę każdy ją poleca;) Czyli książka musi mieć coś w sobie, bo skoro pojawia sie na każdym blogu i ma pochlebne opinie nie może być zła;)
OdpowiedzUsuńTa książka to mój absolutny must have ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kusi mnie ta książka i nie wiem tylko czy to przez Twoją recenzję czy przez tę ciekawą okładkę :)
OdpowiedzUsuńJeśli znajdę (mam nadzieję, że znajdę) w bibliotece tę książkę to koniecznie ją wypożyczę. Świetna recenzja. : )
OdpowiedzUsuńIrlandzkie klimaty to nie moje klimaty, dlatego nie zajrzę do tej książki :) Okładka za to jest bardzo ładna :)
OdpowiedzUsuńAkcja książki dzieje się w Holandii. Po prostu autor pochodzi z Irlandii. :)
UsuńJeszcze do końca nie jestem przekonana, ale nie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńPowieść przeczytałam szybko. Gdyby nie to, że co chwilę czymś się zajmowałam, zapewne dałabym radę pochłonąć lekturę w jeden dzień. Okładka rzeczywiście intrygująca.
OdpowiedzUsuńChyba się skusze :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już wiele dobrych opinii o tej książce, więc chętnie się z nią zapoznam. :)
OdpowiedzUsuńMoże być fajna,przeczytam w wolnej chwili ;)
OdpowiedzUsuńTyle dobrych opinii o niej słyszałam, ale chyba jednak nie dla mnie (:
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam tę książkę, muszę się za nią rozejrzeć. :)
OdpowiedzUsuńZostałaś oTAGowana! http://oczami-czytelnika.blogspot.com/2012/07/tag-11-stki-chwale-sie.html
OdpowiedzUsuńNormalnie nie sięgnęłabym po tę książkę, ale Twoja recenzja zachęca mnie do niej :). Okładka rzeczywiście bardzo klimatyczna.
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać tę powieść, jej klimat jest niesamowity. Wspaniale mi się ją czytało!
OdpowiedzUsuń