Współczesne Love Story. Historia pierwszej miłości
Ale miłość to coś innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew.
Leo jest młody, odważny, trochę bezczelny. I co ważne: świeżo zakochany, tą pierwszą, romantyczną, czerwoną jak krew miłością. Czerwień to zresztą jego ulubiony kolor, w przeciwieństwie do bieli, która kojarzy mu się ze smutkiem, pustką, samotnością. Leo postrzega świat poprzez kolory, także emocje i ludzi utożsamia z konkretnymi barwami.
Czerwień to huragan, marzenia, pasja i... Beatrice - śliczna, ognistoruda dziewczyna, w której Leo potajemnie się kocha. Przyjaźń natomiast jest błękitna. Jak niebo, jak woda i ... jak Sylwia, najbliższa, najlepiej znana, rozumiejąca wszystko bez słów. Barwy się przenikają, łączą, powodują lekki zawrót głowy... A Leo zrobi wszystko, żeby zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.
* * *
Są takie
książki, które zachwycają okładką, ponieważ daje ona zapowiedź niesamowitej
historii. Jednak jest takie przysłowie,
które zapewne wszyscy znają i nie muszę go nawet przytaczać jednak... Nie oceniajcie
książki po okładce! A po tytule można? W końcu to on skłonił mnie do sięgnięcia
po „Białą jak mleko, czerwoną jak krew”. Połączenie tych dwóch barw jakoś mnie
zaczarowało. Chciałam poznać bohaterkę, która zyskała sobie taki opis.
Autorem tej
powieści jest Alessando D’Avenia, o którym wcześniej w ogóle nie słyszałam. I
nie ma co się dziwić, to jego pierwsze dzieło wydane w Polsce i liczę na to, że
nieostatnie. Rzadko kiedy sięgam po włoską literaturę i muszę przyznać, że
byłam mile zaskoczona. Coś mi się wydaje, że powinnam zwracać większą uwagę na
książki włoskich autorów. Z tego co zauważyłam są one dość specyficzne.
Wracając do „Białej
jak mleko, czerwonej jak krew”, książka opowiada historię o chłopaka o imieniu
Leo. Jest zwykłym szesnastolatkiem z grzywą długich włosów i typowym dla
nastolatka podejściem do życia. Czas wolny spędza ze swoim kumplem Niko na
boisku, jeździ na skuterze, kłóci się z rodziną, buntuje. Jednak Leo zakochał się.
Czy to sztuczna opowieść o pierwszej miłości młodziaków? Nie. Beatrice,
piękność z chmarą ognistorudych włosów to obiekt westchnień Lea. Nie widzi poza
nią świata, a nie miał nawet szansy zamienienia z nią kilku słów. Pewnego dnia
dowiaduje się od swojej przyjaciółki Silvii, że jego ukochana jest poważnie
chora. Chłopak pogrąża się w smutku, z którego wyciąga go przekonanie, że
miłość może wygrać ze wszystkimi przeciwnościami losu. Pomoc Beatrice jest dla
niego tak ważna, że staje się ślepy na innych i na to co posiada.
„Współczesne Love Story” to raczej złe
określenie. Oprócz głównego wątku miłosnego można tu znaleźć wiele życiowych
porad, których każdy powinien się trzymać. Leo to młody, ale inteligentny
chłopak, który powoli odnajduję to co najważniejsze w istnieniu człowieka.
Opisy jego uczuć sprawiają, że możemy się do niego zbliżyć i spróbować go
zrozumieć. Książka pisana jest w formie pamiętnika, gdzie Leo jest narratorem.
Sprawia to, że lepiej odczuwamy sytuację w jakiej znajduje się chłopak.
Książkę czyta
się łatwo, jest pisana potocznym językiem, a jej lektura zajęła mi dwa
wieczory. Nie był to czas stracony, ponieważ Alessando D’Avenia nauczył mnie
poprzez nią wiele rzeczy, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Postacie są
dobrze wykreowana, chociaż wydaję się dość wyblakłe. Nie są na tyle wyraziste
by zapadały w pamięć, jedynie Leo jako główny bohater może liczyć na
wyróżnienie. Jego charakter jest specyficzny. Chłopak widzi wszystko poprzez
pryzmat kolorów. Przyjaźń – niebieski jak Silvia. Miłość – czerwony jak
Beatrice. Smutek – biały jak złe myśli. Byłam ciekawa w jaki sposób Leo dotarł
do takich spostrzeżeń i to dlatego książka mnie tak wciągnęła. Po kilku
stronach nie mogłam się od niej oderwać i co chwilę zaskakiwała mnie czymś
nowym. Raz powodowała u mnie uśmiech, a raz łzy. Nagłe zwroty akcji pojawiały
się wtedy, kiedy czytelnik się ich nie spodziewał. Mimo wszystko Alessandro nie
zaskoczył nas zakończeniem, nie wiem, czy tylko ja miałam takie nieszczęście i
po połowie lektury po prostu wiedziała jak to się zakończy, czy może autor tak kiepsko ukrył swoje zamiary.
„Biała jak
mleko, czerwona jak krew” to nie byle jaka powieść dla nastolatków, wydaje mi
się, że osoba dorosła, także pozwoli wciągnąć się lekturze. Liczę na to, że
zachęciłam do sięgnięcia po tę książkę. Naprawdę warto, a i czas nie będzie
stracony.
Książkę bardzo chcę przeczytać z tego względu, że mam podobną przypadłość, co główny bohater.. również w mojej głowie pojawiają się kolory przypisane np. do konkretnych dni tygodnia, czy cyfr. I tak niedziela zawsze jest jasnobrązowa, środa żółta, a szóstka fioletowa. Mam tak od dziecka i nie wiem skąd mi się to wzięło. Czy to dobry powód, żeby sięgać po tę książkę?:D
Widzę, że muszę ją podkraść koleżance, która ją posiada. Z Twojej recenzji wynika, że powinna mi się spodobać. Nabrałam jeszcze większej ochoty na jej przeczytanie!
Książka bardzo mi się podobała :) Mam nadzieję, że jeszcze nie raz do niej powrócę i będę przezywała zawartą w niej historię, z nie mniejszą intensywnością jak pierwszym razem :P
PRzeczytanie tej książki miałam w swoich czytelniczych planach, jednak jakoś mi nie podeszła, odłożyłam ją na półkę i czeka na swoją kolej po dzień dzisiejszy.
Tytuł jest bardzo intrygujący, a pomysł, żeby Leo wszystko kojarzył z kolorami- genialny. Uwielbiam książki o nastoletnich miłościach, mam nadzieję, że będę miała okazje do przeczytania tej pozycji!
Kiedyś miałam ją wypożyczoną z biblioteki, ale zrezygnowałam z jej czytania i tak już chyba pozostanie...
OdpowiedzUsuńmoże się skusze jak będę potrzebowała czegoś romantycznego i luźnego :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobała ta książka! Na pewno jeszcze do niej wrócę! :)
OdpowiedzUsuńMam ją od dawna w planach, więc w końcu zajrzę. Książka mnie intryguje.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę u siebie w zbiorach - niedługo się za nią zabiorę, mam nadzieję, ze mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę bardzo chcę przeczytać z tego względu, że mam podobną przypadłość, co główny bohater.. również w mojej głowie pojawiają się kolory przypisane np. do konkretnych dni tygodnia, czy cyfr. I tak niedziela zawsze jest jasnobrązowa, środa żółta, a szóstka fioletowa. Mam tak od dziecka i nie wiem skąd mi się to wzięło. Czy to dobry powód, żeby sięgać po tę książkę?:D
OdpowiedzUsuńW takim razie musisz przeczytać i opowiedzieć mi jak tam Twoje wrażenia :) Strasznie mnie zaciekawiłaś!
UsuńChoć do nastolatków nie należę, książkę od dawna mam na oku i cieszę się że Ci się spodobała :-)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam oko na tę książkę, moze w końcu zrealizuję plany ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że muszę ją podkraść koleżance, która ją posiada. Z Twojej recenzji wynika, że powinna mi się spodobać. Nabrałam jeszcze większej ochoty na jej przeczytanie!
OdpowiedzUsuńŚwietna książka! Bardzo przyjemnie ją wspominam:)
OdpowiedzUsuńJa się jakoś nie mogę do niej przekonać. :c
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mi się podobała :) Mam nadzieję, że jeszcze nie raz do niej powrócę i będę przezywała zawartą w niej historię, z nie mniejszą intensywnością jak pierwszym razem :P
OdpowiedzUsuńPRzeczytanie tej książki miałam w swoich czytelniczych planach, jednak jakoś mi nie podeszła, odłożyłam ją na półkę i czeka na swoją kolej po dzień dzisiejszy.
OdpowiedzUsuńMam ją w swej bliblioteczce i czeka na swoją kolej, słyszałam o niej wiele dobrego!
OdpowiedzUsuńJa miałam mozliwość wypożyczenia jej, ale jak narazie za dużo czytania :3
OdpowiedzUsuńJak natrafię to chętnie :)
OdpowiedzUsuńTytuł jest bardzo intrygujący, a pomysł, żeby Leo wszystko kojarzył z kolorami- genialny. Uwielbiam książki o nastoletnich miłościach, mam nadzieję, że będę miała okazje do przeczytania tej pozycji!
OdpowiedzUsuń